Rok przeszło nic nie napisałem na
łamach tej skromnej witryny i to raczej nie z powodu braku tematów, a braku
czasu – działo się bowiem wiele, od rzeczy jeździeckich, szkoleniowych, na
rekonstrukcjach kończąc. Sam fakt zmiany barw na czarno-chabrowe i idące za tym
zmiany w postrzeganiu niektórych kwestii i ścieraniu się poglądów środowisk
kawaleryjskich (rekonstrukcyjnych i ochotniczych) dostarcza niezliczonej ilości
tematów. Jak już przy „drucikach” i Dniach Ułana jesteśmy, to nie sposób
pominąć milczeniem faktu, że taczanka, o której premierze statycznej
wspominałem w zeszłorocznym wpisie, w tym roku miała pierwszy wyjazd konny w
miasto przy okazji niedzielnej defilady, a mnie przypadł przy tym zaszczyt
objęcia dowództwa nad oddziałem (na szczęście z bezpiecznej perspektywy siodła,
a nie kozła).
O tym,
jaką imprezą są obchody święta 15 Pułku
Ułanów Poznańskich oraz towarzyszące im zawody militari można przeczytać na stronie organizatorów, bądź w moim zeszłorocznym wpisie, do którego z resztą będę się dość często odwoływał.
Rok temu, kiedy po raz pierwszy gościłem na Hipodromie Wola
(co nie znaczy, że w tym roku odważę się powiedzieć o sobie „stały bywalec”), wszystko było nowe i
przyjmowane z mniejszą krytyką. Dziś, mając możliwość porównania widzę, że niektóre sytuacje się powtarzają, albo co
gorsza ulegają nasileniu co powoduje, że zapala się człowiekowi lampka
ostrzegawcza.
Na rozprężalni przed ujeżdżeniem |
Konkurs II – przegląd mundurowy.
Rok temu tę próbę skwitowałem w dwóch zdaniach, ale w tym roku będzie inaczej.
Powodem jest novum wprowadzone przez FKO, czyli pięciostronicowa checklista
przywodząca na myśl te wypełniane przez pilotów przed startem. O ile większość
punktów nie robi szczególnego wrażenia – są naturalne i oczywiste, a w
niektórych przypadkach rozłożenie ocen na mniejsze punkty – np. kontrola czystości konia – jest jak
najbardziej zasadna, to widać, że inne są przygotowywane z myślą o
ujednoliceniu umundurowania do standardów Federacji. Przykłady? Proszę bardzo:
Czekając na przegląd |
- jednolity odcień kurtki i spodni – o ile nie jest to niczym dziwnym przypadku
kawalerzystów-ochotników, tak względem osób ze środowisk rekonstrukcyjnych jest
to pewna niesprawiedliwość, bowiem w II RP kurtka i spodnie nigdy nie tworzyły
w magazynie kompletu, ergo – ułan brał co intendent dał. Odcienie kurtek i
bryczesów, kurtek od innych kurtek, czy bryczesów od bryczesów różniły się,
gdyż technologicznie przed wojną nie było możliwości zafarbowania dwóch partii
sukna na ten sam odcień, przez co różnice były na porządku dziennym. Podobnie
miała się kwestia u oficerów, którzy nie
z przymusu, a dla fasonu nosili bryczesy jaśniejsze od kurtki, bądź ciemniejsze
w zależności od panującej aktualnie mody.
- rękawiczki – znów rekonstrukcja… Szeregowi kawalerzyści nie posiadali
rękawiczek innych niż zimowe z dzianiny w barwie ochronnej, tymczasem komisja
oczekuje (jak wynika z karty), że zawodnik stawi się do przeglądu w
rękawiczkach. W tym roku, jako że odtwarzałem postać plutonowego podchorążego
Szwadronu Łączności Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, stałem przed dylematem,
czy wyjechać w rękawiczkach, czy bez – ostatecznie zdecydowałem, że zabiorę
rękawiczki, żeby już nie utrudniać życia komisji. Poza tym, jako rezerwista
mogłem mieć przecież prywatne.
- kwestia płachty namiotowej – była sporna i poniekąd rozumiem, że komisja
musiała się na czymś opierać i wybrała słowo pisane w postaci „Instrukcji
noszenia, troczenia, etc, etc….” z 1938 r., która faktycznie była, ale jedynie
tymczasowa i jednostki konne nigdy płacht nie otrzymały – tym bardziej nie
troczono ich na defilady (podobnie jak manierek, siatek z sianem, czy wiader
polowych) – a według FAQ na stronie imprezy do przeglądu mundurowego jeździec
ma się stawić w mundurze garnizonowym, takim jak do uroczystych wystąpień
konnych. Tam zresztą jest też napisane o tym, że lanca nie jest obowiązkowa na
przegląd – domyślam się, że jest to stary tekst, przygotowany zanim jeszcze
Federacja zaczęła współorganizować zawody (czy raczej narzucać swoje zasady),
niemniej, przydałoby się to w takim razie zaktualizować. Oczywiście dyskusja
nad płachtą sprowadza się do postaci czysto akademickiej, bo twierdzeniem, że
„tego u nas nie było” bez podania dowodu, każdy zawodnik mógłby popierać swoje
braki w wyposażeniu.
Podoficerowie Szwadronu Łączności WBK |
Ułan 7 pu z nieregulaminowo założonymi trokami (i bez płachty namiotowej) |
Zamykając ostatecznie temat
przeglądu mundurowego, wyciągając wnioski z własnych punktów karnych i sprzeciwiając
się propozycji rzuconej przez kogoś, żeby „wszyscy przyjęli regulamin FKO i nie
będzie problemu” powiem tak – jeśli chcesz inaczej, przygotuj grubaśną teczkę z
materiałami, wyślij ją Organizatorom, a potem…
potem patrz. I powiedz mi, proszę, jak było.
Po
przeglądzie była konkurencja III – strzelanie. I tutaj muszę Organizatorów
pochwalić (choć nie wiem, czy to zasługa mojej zeszłorocznej sugestii), ale
niebieskie kartki założone na pole punktowane świetnie się (przynajmniej w moim
przypadku) sprawdziły – 4 na 5 tarcz
było zaliczonych. To wszystko i tak nie zmienia faktu, że ta próba jest bardzo
losowa, no ale cóż, bardziej jeździeckiej odmiany chyba nie wymyślono…
Przeszkoda nr 7 przed protestem. Bliższa kłoda początkowo miała być dla L-klasy, w głębi widać przeszkodę dla LL na dwóch żerdziach |
Kończąc kwestię crossu mała
analiza porównawcza – na „tapetę” biorę trzy duże ośrodki, gdzie w sezonie 2015
rozgrywane były zawody WKKW – Jaroszówkę, Strzegom i Racot. W ułamkach w
liczniku podana jest ilość zawodników którzy otrzymali eliminację na crossie
(nie wliczałem zawodników wycofanych), w mianowniku - ilość zawodników którzy w
próbie wystartowali.
Miejsce
|
Początek sezonu
|
Środek sezonu
|
Jaroszówka
|
Kwiecień LL 2/27, L 8/51
|
Czerwiec LL -, L 1/31
|
Strzegom
|
Marzec LL 1/19, L 2/26
|
Sierpień LL 5/21, L 1/23
|
Racot
|
Maj LL 8/28, L 8/48
|
Sierpień LL 2/14, L 5/28
|
Poznań – Dni Ułana
|
LL 4/10, L 5/13
|
Jak widać (pomijając już liczbę
koni w konkursach) stosunek kończących do startujących na zawodach WKKW jest
zdecydowanie wyższy niż na zawodach kawaleryjskich w Poznaniu. Dla porównania,
w zeszłym roku w klasie LL na 16 zawodników nie ukończyło crossu 3, a w
L-klasie na taką samą liczbę zawodników – 4.
Próba skoków odbyła się drugiego dnia rano |
Gdy emocje dnia pierwszego opadły,
zaczęła się kolejna próba, piąta w kolejności – skoki. Próba w przeciwieństwie
do zeszłego roku rozgrywana była na hali, co mogło zaskoczyć, ale na tak dużej,
jasnej hali ze świetnym podłożem przyjemnością było skakać. Mam wrażenie, że
pomimo, iż w zeszłym roku skoki były przed crossem, to parkur był nieco niższy,
w przeciwieństwie do tegorocznego, gdzie konie miały już w nogach dwie duże
próby, aczkolwiek może to być jedynie moje subiektywne wrażenie, jako osoby
mało skaczącej w ostatnim czasie.
Galopem jak po drucie |
Na koniec pozostał, jak to zwykł
mawiać spikerujący zawodom Pan Michał Andrzejak „crème de la crème”,
czyli próby broni białej. Ze swoich własnych tegorocznych doświadczeń powiem
tak – chwała Bogu, że był mierzony czas stoperem, a nie tylko fotokomórką!
Wielkie było moje zdziwienie, gdy na wynikach próby lancy zobaczyłem swoją eliminację
i wzięty z kosmosu czas – 51 sekund. Idę, pytam - na fotokomórce faktycznie tyle jest, ale
sędzia czasowy, który mierzył czas stoperem ma zapisane 21 sekund. Nie wiem i
nie dowiem się zapewne już jak to się stało. Sędzina twierdziła, że kręciłem
kółka przed bramką – „bo ktoś tam jeździł tak w kółko, któryś z pierwszych
zawodników”. Ostatecznie komisja zaufała sędziemu czasowemu i to czas z pomiaru ręcznego trafił do wyników. Była
też dyskusja nad tym, czy zaliczyć, czy nie zaliczyć mi pozornika do zwalczenia
tylcem (ostatecznie po długich dyskusjach i analizie zapisu video uznano). Mój
przypadek, jak i ogólnie władanie lancą jest jednak tematem na kilka osobnych
artykułów, dlatego pozwolę sobie teraz to pominąć. Ustawienie pozorników nie
budziło większych zastrzeżeń – kłucie czynne w lewo-dół zaraz po biciu drzewcem
w lewo było bardzo trudną kombinacją (szybki przechwyt broni), co nie znaczy,
że niemożliwą do zrobienia, natomiast kłucia w prawo i lewo (w bok) były dość
szeroko rozstawione od osi toru, no ale przecież w bitwie wróg też się pod
lancę nie ustawiał jak po sznurku…
Łoza łozie nierówna |
I tak historia w moim przypadku
zatoczyła koło – znów przypadło mi w zaszczycie pierwsze miejsce wśród
najbardziej przegranych, to znaczy tych, którym się nie udało ukończyć
przynajmniej jednej z prób. W moim przypadku znów był to cross – o ironio –
zakończony znów na czwartej przeszkodzie! Ale są też dobre strony –
zdecydowanie lepszy wynik w Memoriale, jak i ogólny z całych zawodów – 159,3
punktów karnych w porównaniu do zeszłorocznych 226,57 jest bardzo dużym
progresem! To co – czyżby do trzech razy sztuka?
Do zobaczenia za rok! |
Z Wami można wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz