Od jakiegoś czasu miałem ochotę poruszyć ten temat.
Ostatecznie pchnęły mnie do tego liczne galerie z okazji obchodów świąt
państwowych, imprez tanecznych, jak i ostatniej – bardzo smutnej okoliczności –
pogrzebu śp. Pułkownika Zbigniewa Makowieckiego.
Pisząc ten post stąpam po dość cienkim lodzie, głównie z
racji tego, że ciężko jest wszystkich, których on dotyczy wrzucić do jednego,
rekonstrukcyjnego „worka” – bo kawaleria ochotnicza zaraz się obruszy, że oni
nie są rekonstruktorami, albo to rekonstruktorzy mogą się nie zgodzić na to,
żeby ruch KO uznawać za rekonstruktorów. Ze swojej obserwacji stwierdzam
również, że poruszone tutaj kwestie dotyczą jednak bardziej kawalerzystów
ochotników niźli rekonstruktorów, niemniej ci pierwsi zawsze podkreślają, że
dużo czerpią z tradycji przedwojennej kawalerii, natomiast drugim nie zaszkodzi
mała powtórka z rozrywki.
Skoro więc jesteśmy przy czerpaniu z tradycji bądź jej odtwarzaniu, to obowiązkową lekturą dla wszystkich rekonstruktorów odtwarzających
postać oficera jest vademecum „Oficer” z 1931 r. autorstwa płk. dypl. Berlinga, mjr. dypl. Próchnickiego
i kpt. dypl. Kramara. Jest również (bądź powinna być) przynajmniej zalecana dla oficerów, jak z resztą i dla wszystkich
kawalerzystów ochotników, biorąc
pod uwagę, że ich mundury organizacyjne zdecydowanie bardziej upodabniają ich
do sylwetek oficerskich.
O co więc się rozchodzi?
Rękawiczki, które zajmują ręce.
Wzór rękawiczek oficerskich z Dziennika Rozkazów z 1935r. |
Ot, element umundurowania, w zasadzie obowiązkowy przy
odtwarzaniu sylwetki oficera przedwojennego wojska, również obowiązkowy według
regulaminów mundurowych element każdego kawalerzysty FKO – zarówno w polu jak i
garnizonie, oraz przy mundurze wieczorowym. Rękawiczki są rzeczą całkiem przydatną,
szczególnie przy jeździe konnej, niemniej w pewnych warunkach pogodowych dość
kłopotliwą – chodzi oczywiście o okres letni. W dzisiejszych czasach dochodzi
jeszcze jeden aspekt – skórzane rękawiczki
znacznie utrudniają obsługę telefonów dotykowych – z czym nie musieli
się zmagać nasi dziadowie.
Na łamach „Oficera” o rękawiczkach przeczytamy (pisownia oryginalna):
„Oficer powinien mieć trzy pary rękawiczek:
- Bronzowe skórzane,
- Białe lub kremowe irchowe do prania,
Szwy należy kontrolować co dzień, a ewentualne rozprucia natychmiast naprawić. Białe rękawiczki irchowe wymagają prania po jednodniowem użyciu.”
- Białe błyszczące, do ubrania wieczorowego,
Ten wykaz można określić mianem kanonu. Oczywiście i w tej
kwestii, jak niemal we wszystkich przed wojną (a tym bardziej w kawalerii) były
różne mody i zwyczaje – w latach dwudziestych często do munduru na co dzień
noszono białe rękawiczki, innym razem w modzie były żółte (kremowe) rękawiczki z nubuku – każdy
starał się wyróżniać. Ogólny wzór rękawiczek można znaleźć w dzienniku rozkazów
z 1935 roku (zdj.). Jak widać znacząco się różnią od popularnych dzisiaj,
głównie w KO brązowych rękawiczek oficerskich – przede wszystkim posiadaniem
guzika lub nieregulaminowego zatrzasku /napy/ – co jednak biorąc pod uwagę, że
rękawiczki były zakupowane prywatnie nie powinno dziwić – takowe można zobaczyć
chociażby w scenie przysięgi wojskowej z filmu „Płomienne serca” z 1937 roku. W
trakcie analizy materiału fotograficznego pod kątem niniejszego artykułu
zauważyłem, że w latach wcześniejszych (1920-1935) bardzo często występowały
rękawiczki podobne do dzisiejszych oficerskich (o luźniejszym nadgarstku)
i zdjęcia te pokazują, dlaczego istotnym
elementem rękawiczki winno być zapięcie – otóż luźna rękawiczka miała tendencję
do wychodzenia spod mankietu kurtki mundurowej bądź nieestetycznego wywijania
się, podczas gdy rękawica z zapięciem, ciasno przylegająca do nadgarstka nie miała
takiej możliwości. Doskonale ten problem widać na pierwszym zdjęciu zamieszczonym w moim poprzednim artykule o rynsztunku konia sportowego.
W ten oto sposób przebrnęliśmy przez wstęp do głównego
zagadnienia, którym jest noszenie rękawiczek. Wśród członków KO zauważyłem, że
bardziej niż noszenie rękawiczek ważne jest dla nich ich posiadanie.
Niejednokrotnie widuję zdjęcia – również moich serdecznych kolegów – konno z
rękawiczkami… za pasem!
O ile kwestia dosiadania konia w rękawiczkach raczej nie
ulega wątpliwości, co do dnia dzisiejszego ma swoje odzwierciedlenie w
konkursach ujeżdżenia i próbie ujeżdżeniowej WKKW, tak „współczesnym
kawalerzystom” problemu nastręczają wszelkie wystąpienia piesze. Pamiętam
dobrze, gdy sam byłem w KO i starsi koledzy nawet pouczali mnie jak prawidłowo
powinno się nosić rękawiczki za pasem – z prawej strony (bo z lewej jest
szabla) i palcami od wewnątrz – żeby nie dyndały na wszelkie strony. Cóż, „gdy
się wejdzie między wrony trzeba krakać jak i one” – mówi ludowe porzekadło. Lata
minęły i z KO poszedłem w bardziej interesującym mnie kierunku historycznym, w
związku z czym trzeba było w końcu zmierzyć się z owym mitem, czy też może
wymyśloną praktyką wkładania za pas rękawiczek.
Znów, na sam początek sięgnąłem do wspomnianego vademecum,
czy aby tam nie było określone co i jak. Oczywiście nie zawiodłem się, gdyż w podrozdziale
„Miejsca i lokale publiczne” w „uwagach ogólnych” czytamy:
„Na ulicy zawsze obowiązują rękawiczki na rękach. Wyjątek stanowią upały, podczas których wolno rękawiczki zdjąć i nieść w ręce. Nie nosić rąk w kieszeniach. W ręce oddającej ukłon nie można równocześnie trzymać papierosa lub rękawiczki.”
W zasadzie ten wpis powinien wyczerpać temat. Z sugestii o
niesalutowaniu ręką w której trzymamy rękawiczki (bądź papierosa) wynika, że
najwygodniej było nieść je w lewej ręce. Ponownie odwołam się do analizowanych
materiałów. Jak z nich wynika, nie można zaprzeczyć, że wkładanie rękawiczek za
pas było praktyką stosowaną przed wojną, jednakże nie była tak umocowana i nie
była tak częsta jak wśród „współczesnych kawalerzystów”. Przeważnie miała ona
zastosowanie w sytuacjach mało oficjalnych, czy też charakteryzujących się małą
„sztywnością mundurową” – wydarzenia sportowe, manewry, czas wolny – nigdy jednak
w przypadku wystąpień oficjalnych. Z
resztą, przy analizie fotografii starałem się odrzucać te prezentujące wysokich
rangą wojskowych, by nie paść ofiarą zarzutu „No ale wiesz, to Wieniawa” – nota
bene zdjęć gen. Długoszowskiego w zakresie omawianym przewinęło mi się przed oczami całkiem sporo.
"Jaki ojciec taki syn" |
Tak więc zdjęć przedstawiających oficerów z rękawiczkami za
pasem znalazłem zaledwie kilka, z czego jeszcze mniej było jakości nadającej
się do artykułu (bez udowadniania, że ta ciemniejsza plamka na ciemnej niewyraźnej
sylwetce to rękawiczki). Dwa z nich, przedstawiają oficerów na zawodach konnych
– przy czym co do pierwszego nie mam wątpliwości, natomiast w kwestii drugiego trzeba zawierzyć opisowi.
Zdjęcie pierwsze – najchętniej zatytułowałbym żartobliwie „Jaki
ojciec taki syn” – przedstawia kapitana artylerii konnej na zawodach
jeździeckich w luźniej pogawędce. Kapitan za pas włożone ma jasne rękawiczki, a
dodatkowo ręce włożone do kieszeni spodni, co również nie było w dobrym tonie.
Obok niego stoi młody kadet – również z rękawiczkami za pasem. Jak widać całą scena
ma charakter nieoficjalny, prawdopodobnie ów kapitan był uczestnikiem zawodów,
co może sugerować brak szelki naramiennej.
Rtm. Berenson z towarzystwem |
Zdjęcie drugie – według opisu zrobione na zawodach jeździeckich,
przedstawia grupę oficerów 1 psk. Z rękawiczkami za pasem widoczny rtm. Oskar
Berenson. O tym, że sytuacja ma charakter mało oficjalny może świadczyć fakt,
że widoczny obok rotmistrza podporucznik stoi w rozpiętym płaszczu.
Zdjęcie trzecie przedstawia zupełnie inną sytuację. Młody
podporucznik artylerii kupuje lody – scena całkowicie pozasłużbowa, możliwe, że
włożył rękawiczki za pas na chwilę, gdyż zaraz miał zacząć rozpinać guzik
kurtki w celu wyjęcia portmonetki, w czym trzymane w rękach rękawiczki by
przeszkadzały.
Zimne lody dla ochłody! |
Czwarte zdjęcie przedstawia scenę z manewrów – pułkownik w
tle ma włożone za pas rękawiczki. Warto nadmienić, że generał widoczny na
pierwszym planie ściągniętą rękawiczkę trzyma w ręku. Dodatkowo pragnę zwrócić
uwagę na podpułkownika artylerii konnej prawej stronie, a dokładnie na jego
rękawiczki, które rozpięte, bądź pozbawione guzików/nap do spięcia luźno wiszą
przy nadgarstkach sprawiając wrażenie za dużych i nieestetycznie wychodząc z
rękawów.
W opozycji do powyższych fotografii przedstawiam kilka, ukazujących
podobne zdarzenia, choć nie tylko.
Polska ekipa w Nicei, 1936r. |
Zdjęcie szóste – generał Długoszowski w towarzystwie oficerów
na zawodach konnych. Zarówno generał jak i towarzyszący mu pułkownik trzyma
rękawiczki w ręce. Scena jak najbardziej nieoficjalna, o czym świadczyć może
umundurowanie generała – bluza drelichowa wzoru żołnierskiego, zapinana na
cztery guziki, wkładana przez głowę.
Zdjęcie siódme – reprezentacja kraju na zawodach w Nicei
1936r. To zdjęcie co prawda zamieszczam tu trochę niechętnie, gdyż ma „znamiona”
pozowania, jednakże jest kolejnym przykładem na powszechnie stosowaną praktykę.
Manewry |
Zdjęcie ósme – scena z manewrów – oficerowie w zbiorowej
fotografii – luźna atmosfera, czego dowodzą chociażby tak dziś, jak i wtedy
gonione „łapy w kielni”. Podporucznik z lewej trzyma w ręce rękawiczki.
Zdjęcia dziesiąte, jedenaste i dwunaste – wykonane są w tej
samej specyficznej sytuacji – na ulicy. W tym momencie pragnę wyjaśnić jak
powstawały tego typu zdjęcia. Nierzadko zdarzało się, że fotografowany zamawiał
sobie takie zdjęcie sytuacyjne zamiast w atelier, wtedy wraz z fotografem
wychodzono przed zakład i robiono zdjęcie na ulicy – zdarzają się kolekcje np.
po podchorążych, gdzie co roku wraz ze zdobyciem kolejnych obszyć przyszły
oficer fotografował się w trakcie spaceru przed zakładem. Inną sytuacją jaka
mogła się zdarzyć, była znana bardziej tym, którzy pamiętają epokę polaroidów.
Fotograf bowiem czekał na ulicy i gdy zauważył ciekawy „obiekt” do obfotografowania
robił zdjęcie z zaskoczenia , po czym dawał wizytówkę z informacją gdzie i kiedy będzie można odebrać zdjęcie. Często na takich zdjęciach ludzie mają
zaskoczone miny, bądź też w ogóle nie patrzą w kierunku obiektywu, co tym
bardziej dowodzi, że zostali uwiecznieni w naturalnej sytuacji. Zdjęcia te przedstawiają kolejno – kpt.
Izajasza Chwalimira Pochwalowskiego z 68pp z żoną, prawdopodobnie na ulicach
Wrześni, dwóch oficerów 68pp z Wrześni (kolejne zdjęcie z tego samego miejsca znajdzie się w kolejnym artykule) oraz ostatnie zdjęcie – porucznika artylerii. Wszystkie one
mają cechę wspólną – sposób noszenia rękawiczek.
Kpt. Pochwalowski |
Oficerowie 68pp na ulicy Wrześni |
Porucznik artylerii na ulicy |
Ostatnie zdjęcie jest wyjątkowe, a przy tym w małym
nawiązaniu do niedawnego pogrzebu śp. Pana Pułkownika. Zdjęcie przedstawia moment
wyniesienia z kościoła trumny z ciałem płk. Jana Głogowskiego, Szefa Wojskowego
gabinetu Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Widoczny na pierwszym planie major
1 pszwol trzyma w ręku zarówno czapkę jak i rękawiczki. W kontraście do tej
sceny natknąłem się na zdjęcie z pogrzebu płk. Makowieckiego, gdzie jeden z
kawalerzystów już po wyjściu z kościoła
dalej miał rękawiczki za pasem. Zastanawiam się tylko, po co je w ogóle tam
wkładał…
Pogrzeb płk. Głogowskiego |
O co więc cały ten ambaras? O fason! Fason, którym KO tak
się szczyci. Pewne rzeczy mogą wynikać z niewiedzy, więc oto podaję ją kolegom „jak
na tacy” – co oni z tym zrobią – to już nie moja broszka, nie jestem
zbawicielem świata, natomiast pasją moją jest historia i jeżeli jakąś ciekawą
analizą mogę się dla dobra większej grupy pochwalić, to to robię. Poza tym,
rękawiczki latem mają pewną smutną przypadłość – farbują. I przyznam się bez
bicia, że mi kiedyś rękawiczki włożone za pas zafarbowały mundur – koledzy, nie
popełniajcie tego błędu!
W artykule specjalnie pominąłem kwestię białych rękawiczek
do munduru wieczorowego, gdyż o ile jestem w stanie zrozumieć włożenie za pas „codziennych”
rękawiczek, tak włożenie białych rękawiczek za pas salonowy uważam za olbrzymi
nietakt. Szanowni panowie – to nie jest ozdoba, to nie kutasy przy szlacheckim pasie,
tylko rękawiczki, które parafrazując parokrotnie cytowaną dziś książkę „ze
względu na suknie pań w trakcie tańca należy mieć na rękach”.
Bardzo dobra analiza na podstawie fotografii a zwracanie uwagi oficera nie plami.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz!
OdpowiedzUsuń