Przygotowując się do zawodów we wszechstronnym konkursie
konia wierzchowego rozgrywanych w dniach 7-8 października 2017 r. w Stadninie
Koni Moszna dopadły mnie przemyślenia na
temat przedwojennego rzędu sportowego.
Reprezentanci Polski na Międzynarodowych Zawodach Hippicznych o "Puchar Narodów" w NY 1926 r. Od lewej: rtm. A. Królikiewicz, mjr. M. Toczek, por. K. Szosland. Sygn. NAC 1-M-1064-1 |
O ile wojskowy rynsztunek konia ma przed rekonstruktorami
coraz mniej tajemnic, tak sprzęt sportowy jest traktowany po macoszemu, jako
element mało istotny. Z jednej strony trudno się dziwić takiemu podejściu –
wszak w służbie nie używano siodeł sportowych, mało też z nich się do dziś
zachowało w przeciwieństwie do rzędów wojskowych – zarówno żołnierskich jak i
oficerskich.
Z rodzinnych jedynie przekazów znam dość lakoniczny opis
siodła, które wyszło z zakładu legendarnego Lassoty. Według ojca, który miał możliwość
jeździć na takowym w latach ’90 znacznie różniło się od siodeł dziś używanych.
Przede wszystkim pozbawione było jakichkolwiek klinów, czy też klocków i
poduszek pomagających utrzymać kolano i łydkę jeźdźca w prawidłowym miejscu,
poza tym charakteryzowało się bardzo płaskim siedziskiem, zbliżonym do tego w
siodłach wyścigowych.
Ppłk. K. Rómmel na Revcliff'ie w rzędzie sportowym. Uwagę zwraca strzyżenie konia wg. tak zwanego "wzoru zwykłego" (za W. Hofman). Zdj. z kolekcji p. Ewy Pawlus |
Z jednej strony rozwój jeździectwa jest nieunikniony, w tym również sprzętu, którego się używa. Dzisiejsze siodła starają się zapewnić
jeszcze lepszy komfort dla obu zawodników, którzy razem współpracują, posiadamy
masę niesamowitych możliwości badania dopasowania sprzętu, jak chociażby kamery
termowizyjne, z drugiej zaś strony można pokusić się o stwierdzenie, że
wszystkie klocki i kliny to nic innego jak ułatwienie, bez którego dobry
jeździec powinien sobie poradzić.
Ale nie tylko na samym opisie sprzętu chciałbym się skupić,
ale częściowo również na… modzie! Nie jest tajemnicą, że dziś jeździectwo jest
sportem opanowanym przez modę, śmiem twierdzić, że w sposób zdecydowanie większy
niż sporty lekkoatletyczne. Ale, ale, nie ma jeszcze największego dramatu, o
czym przekonać się mogła Moja Luba wchodząc w Mikołajkach do sklepu z odzieżą
żeglarską – wszelkie kompleksy względem marek jeździeckich na K., P., czy F.
wyleczone!
Jak to jednak wyglądało przed wojną? Ze wspomnień wiemy o
tym, że zmieniały się fasony daszków w czapkach, że modne w pewnym czasie były
jasne, niemal kremowe bryczesy. W jakichś niemieckich wspomnieniach żony
przedwojennego oficera padło stwierdzenie, że „Panowie potrafili godzinami
rozmawiać o krojach mundurów i krawcach, prześcigając w tym nas, kobiety”.
Według mojego rozeznania jeździectwo jednak nie było aż tak podatne na modę, a
już na pewno nie tak jak dzisiaj. W tym porównaniu i poszukiwaniu jakiegoś „wzoru
przedwojennego rzędu sportowego” pomógł mi bardzo ciekawy maszynopis kapitana
artylerii Konstantego Bylczyńskiego o rzędzie sportowym, za którego
udostępnienie dziękuję serdecznie w tym miejscu Pawłowi Janickiemu.
Kapitan Bylczyński w swoim artykule opisuje dość dokładnie
elementy składowe rzędu sportowego. W założeniach powinien być on według
autora jak najskromniejszy, pozbawiony wszelkich rzucających się w oczy ozdób.
Zawody Hippiczne w Londynie 1925 r. Uwagę zwracają jednakowe podpierśniki i ogłowia. Sygn. NAC 1-M-1072-1 |
Ogłowie może być regulowane systemem sprzączek, haczyków ,
spinek bądź zasuwek, niemniej powinno się unikać według Bylczyńskiego
podwójnych klamer, dużych, rzucających się w oczy sprzączek. Również naczółki
powinny być neutralne, najlepiej w tym samym kolorze co nachrapnik, pozbawione
ozdób, o szerokości od 1,5-2,5 cm. I tu po raz pierwszy Pan Kapitan „rozjechał
się z rzeczywistością” – w przewertowanych przeze mnie zdjęciach ze zbiorów NAC
członkowie Kadry, jak i w zasadzie wszyscy polscy zawodnicy używają ogłowi z naczółkami białymi, bądź też
„ząbkowanymi” – biało-czarnymi (czerwonymi?). Oczywiście zdarzają się wyjątki
od koloru naczółka, czy też budowy nachrapnika – pewnym „standardem” jest dość
szeroki nachrapnik, przywołujący na myśl tak zwane „szwedzkie”, choć zapinane jak standardowy nachrapnik, a nie poprzez zacisk ale widać
również cieńsze, zapinane przed wędzidłem „hanowery”, oraz brak nachrapnika w
ogóle. Niewykluczone, że Departament Kawalerii tworząc Grupę Olimpijską starał
się jak najbardziej ujednolicić wygląd reprezentantów, zapewniając im jednolite
rzędy, które Ci w miarę konieczności dopasowywali do specyfiki swoich
wierzchowców.
Kolejnym ciekawym spostrzeżeniem co do artykułu
Bylczyńskiego, jest jego stwierdzenie, że „często spotyka się podpierśniki
nabijane świecącymi klamrami i szerokiemi sprzączkami etc., białe, kolorowe
itd. Jest to uważane w świecie sportowym za zły ton. Dobre to jest do konkursów
konia wierzchowego tzw. „hunter-show”, jazdy maneżowej, do karuzeli, ale nigdy
do sportu.” Jest to o tyle ciekawe, że w latach 20 i na początku 30, nasi
reprezentanci startowali właśnie w białych podpierśnikach. Nie znam niestety
daty powstania maszynopisu, ale śmiem twierdzić, że to stwierdzenie jest
dowodem na zmianę mody w świecie jeździeckim.
Obok ubioru jeździeckiego, lakierowanych nachrapników i
błyszczących diamencikami naczółków w dzisiejszych czasach niesamowicie ważną
rolę w jeździeckiej modzie odgrywają czapraki. Dziś jest ich cała masa –
kolorowe, z lamówkami, w kratkę, w romby i w co dusza zapragnie. Przed wojną
sprawa miała się zupełnie inaczej. Czapraki nie pełniły bowiem funkcji
ozdobnej, chociażby z tego powodu, że co do zasady używano ich w formie
wyciętej, dopasowanej kształtem do siodła. Znam osoby, które na tą myśl dostają
drgawek z obrzydzenia, a jednak – wycięte czapraki były wtedy w powszechnym
użyciu, co ma potwierdzenie zarówno w maszynopisie Bylczyńskiego jak i
zdjęciach i filmach z epoki. Co ciekawe, kapitan w swoim artykule nie określa
ich mianem czapraków, a „filcowego potnika” – określenie „czaprak” jest dedykowane
elementowi wyposażenia rzędu wyścigowego, do którego dopinane były specjalne
ciężarki. Widoczne na zdjęciach
chociażby z Zawodów Międzynarodowych w Warszawie z lat ‘37-’39 białe czapraki z
numerami są w zasadzie rodzajem podkładki pod potnik. Jednakowe, z cienkiego
materiału i naszytym numerem startowym były najpewniej dostarczane przez
organizatora zawodów. O tym, że to nie jest czaprak najłatwiej się przekonać
oglądając zdjęcia z dekoracji, gdzie dokładnie widać, że czaprak ma formę
wyciętą i jest prawie niewidoczny spod siodła, przy czym pełni również rolę
grubej podkładki, natomiast bezpośrednio na grzbiecie konia leży cienka
materiałowa, biała podkładka z numerem startowym. Naturalnie, nie była to jedyna opcja umieszczania numerów startowych. Równie często spotykało się małe numery, które mocowano na lewym, bądź obu ramionach zawodnika, tak aby z każdej ze stron można było odczytać numer, jak również stosowano kamizelki z numerami z przodu i z tyłu. Dzisiaj ten drugi sposób jest używany jeszcze we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego oraz rajdach długodystansowych.
Co ciekawe, tego typu czapraki vel potniki używane były w
Polsce jeszcze przez wiele, wiele lat, jak z resztą i dziś posiadają swoich
zwolenników. Niemniej, zwłaszcza młodszym czytelnikom należy uświadomić, że za
tak zwanych „czasów słusznie minionych” (do 1989 r.) w całej Polsce było zaledwie kilka sklepów
jeździeckich, w tym słynny sklep „Amigo” w Sopocie, a głównymi producentami sprzętu
jeździeckiego była wytwórnia Jedności Łowieckiej oraz nieśmiertelne polskie
zagłębie sprzętu jeździeckiego czyli zakłady w Pleszewie. Reprezentacja
posiadała wtedy olbrzymie problemy w nabyciu sprzętu na światowym poziomie, o
czym wspominają medaliści z ME WKKW '82 w Horsens:
Analiza materiału fotograficznego pozwala wysnuć tezę, że do
przełomu lat 20 i 30 członkowie kadry używali białych podpierśników, oraz
ogłowi z białymi naczółkami – te drugie pozostały w zasadzie niezmienionym
fasonie do końca lat 30. W drugiej połowie międzywojnia białe podpierśniki
zastąpiono brązowymi. Ciężko natomiast ustalić, czy reprezentanci posiadali
jednakowe potniki. O ile na zdjęciach z lat 20 – jak choćby fotografii
przedstawiających reprezentację na zawodach w Londynie z 1925 wszystkie konie
osiodłanie są niemal jednakowo, natomiast już na zdjęciach z Rygi z drugiej
połowy lat ‘30 można dostrzec różne kolory i kroje potników. Ciężko natomiast powiedzieć coś więcej o
siodłach używanych przez jeźdźców. W tej kwestii śmiem podejrzewać, że była to
jednak
mniej lub bardziej sprawa indywidualnego doboru, pod określony grzbiet i tyłek.
Reprezentacja Polski w Rydze (1937r.) Na pierwszym planie mjr. A. Królikiewicz. Sygn. NAC 1-M-1040-1 |
Z dodatkowych elementów wyposażenia jeździeckiego warto wspomnieć o ochraniaczach. W latach ’30 jak i jeszcze długo później nie znano oczywiście
ochraniaczy plastikowych i zasadniczo jedynymi używanymi były skórzane
ochraniacze, przeważnie zapinane na sprzączki, wyściełane w środku filcem.
Dziś, skórzane ochraniacze również są dostępne i spotykane – w wielu kolorach,
w wariacjach z dopinanym futrem owczym od środka (choć podstawą jest
wyściełanie neoprenem), zapinane na sprzączki, kołki etc. W moim skromnym
odczuciu takie ochraniacze są dalej najbardziej eleganckim i ponadczasowym
rodzajem, choć trzeba ich konserwacji poświęcić znacznie więcej uwagi. Używano
również „kaloszy” przy czym tu również wybór był mocno okrojony – zasadniczo używano
jedynie gumowych kaloszy, nierozpinanych, a wciąganych na nogę przez kopyto.
Por. A. Wojciechowski na Ali Beju II na czworoboku. Widoczny pas główny. W tle zauważalna linia środkowa czworoboku. Sygn. NAC 1-S-399-12 |
Por. Stanisław Włoszowski na Bimbusie, uwagę zwracają kaloszki na przednich kopytach Sygn. NAC 1-M-1061-17 |
Z ciekawych spostrzeżeń nie dotyczących już konia a jeźdźca
warto poruszyć temat pasów. Według dzisiejszego regulaminu FKO w trakcie
zawodów dopuszczalny jest wyjazd bez pasa głównego. Przed wojną w zawodach
skokowych faktycznie większości zawodnicy startowali bez pasów, co i z własnego
doświadczenia uznaję za dość logiczne – szerokie pasy mogą powodować dyskomfort
w trakcie niejednokrotnie szybkich
ruchów tułowia i napinaniu mięsni brzucha, poza tym istnieje ryzyko zahaczenia np.
wodzy o klamrę pasa lub haczyk bądź knopik. Inaczej sytuacja się miała w
konkursach ujeżdżenia – w tym momencie pewnie co bardziej obeznani czytelnicy
pomyślą, że przytoczę zdjęcie rtm. Roycewicza z IO w Berlinie, ale nie –
znalazłem drugie bardzo ciekawe zdjęcie – por. Alberta Wojciechowskiego na
koniu Ali Bej II w trakcie konkursu ujeżdżenia rozgrywanego w ramach VIII Jeździeckich
Mistrzostw Polski w Bydgoszczy z 1938
roku (podpis NAC). Oficer na zdjęciu jedzie w pasie głównym jednak bez
koalicyjki. W takim samym zestawieniu uwieczniony został na zdjęciu z XII
Międzynarodowych Zawodów Hippicznych na hipodromie w Łazienkach por. Stanisław
Wołoszowski na Bimbusie. Zdjęcie zostało wykonane najprawdopodobniej podczas
rundy honorowej co sugeruje przypięta do naczółka rozeta. Z resztą na wielu
zdjęciach z prezentacji ekip widać, że najprawdopodobniej kanonem było, że w
konkursach skokowych startowano bez pasa, niemniej już w trakcie prezentacji
ekip, bądź dekoracji zwycięzców wyjeżdżano z pasem głównym.
JTG Casino & Resort – A Beginner's Guide To
OdpowiedzUsuńGambling in the USA is bad for it, 충주 출장마사지 and the legal gambling 인천광역 출장안마 landscape 군포 출장마사지 서산 출장마사지 gambling laws, especially in the United States casino 동해 출장마사지 games in Pennsylvania.