Kalina

Kalina

środa, 20 grudnia 2017

Rękawiczki które zajmują ręce

Od jakiegoś czasu miałem ochotę poruszyć ten temat. Ostatecznie pchnęły mnie do tego liczne galerie z okazji obchodów świąt państwowych, imprez tanecznych, jak i ostatniej – bardzo smutnej okoliczności – pogrzebu śp. Pułkownika Zbigniewa Makowieckiego.

Pisząc ten post stąpam po dość cienkim lodzie, głównie z racji tego, że ciężko jest wszystkich, których on dotyczy wrzucić do jednego, rekonstrukcyjnego „worka” – bo kawaleria ochotnicza zaraz się obruszy, że oni nie są rekonstruktorami, albo to rekonstruktorzy mogą się nie zgodzić na to, żeby ruch KO uznawać za rekonstruktorów. Ze swojej obserwacji stwierdzam również, że poruszone tutaj kwestie dotyczą jednak bardziej kawalerzystów ochotników niźli rekonstruktorów, niemniej ci pierwsi zawsze podkreślają, że dużo czerpią z tradycji przedwojennej kawalerii, natomiast drugim nie zaszkodzi mała powtórka z rozrywki.

Skoro więc jesteśmy przy czerpaniu z tradycji bądź jej odtwarzaniu, to obowiązkową lekturą dla wszystkich rekonstruktorów odtwarzających postać oficera jest vademecum „Oficer” z 1931 r. autorstwa płk. dypl. Berlinga, mjr. dypl. Próchnickiego i kpt. dypl. Kramara. Jest również (bądź powinna być) przynajmniej zalecana dla oficerów, jak z resztą i dla wszystkich kawalerzystów ochotników, biorąc pod uwagę, że ich mundury organizacyjne zdecydowanie bardziej upodabniają ich do sylwetek oficerskich.
O co więc się rozchodzi?

Rękawiczki, które zajmują ręce.
Wzór rękawiczek oficerskich z Dziennika Rozkazów z 1935r. 

Ot, element umundurowania, w zasadzie obowiązkowy przy odtwarzaniu sylwetki oficera przedwojennego wojska, również obowiązkowy według regulaminów mundurowych element każdego kawalerzysty FKO – zarówno w polu jak i garnizonie, oraz przy mundurze wieczorowym. Rękawiczki są rzeczą całkiem przydatną, szczególnie przy jeździe konnej, niemniej w pewnych warunkach pogodowych dość kłopotliwą – chodzi oczywiście o okres letni. W dzisiejszych czasach dochodzi jeszcze jeden aspekt – skórzane rękawiczki  znacznie utrudniają obsługę telefonów dotykowych – z czym nie musieli się zmagać nasi dziadowie.
Na łamach „Oficera” o rękawiczkach przeczytamy (pisownia oryginalna):
„Oficer powinien mieć trzy pary rękawiczek:
  • Bronzowe skórzane,
  • Białe lub kremowe irchowe do prania,
  • Białe błyszczące, do ubrania wieczorowego,
Szwy należy kontrolować co dzień, a ewentualne rozprucia natychmiast naprawić. Białe rękawiczki irchowe wymagają prania po jednodniowem użyciu.”

Ten wykaz można określić mianem kanonu. Oczywiście i w tej kwestii, jak niemal we wszystkich przed wojną (a tym bardziej w kawalerii) były różne mody i zwyczaje – w latach dwudziestych często do munduru na co dzień noszono białe rękawiczki, innym razem w modzie były żółte (kremowe) rękawiczki z nubuku – każdy starał się wyróżniać. Ogólny wzór rękawiczek można znaleźć w dzienniku rozkazów z 1935 roku (zdj.). Jak widać znacząco się różnią od popularnych dzisiaj, głównie w KO brązowych rękawiczek oficerskich – przede wszystkim posiadaniem guzika lub nieregulaminowego zatrzasku /napy/ – co jednak biorąc pod uwagę, że rękawiczki były zakupowane prywatnie nie powinno dziwić – takowe można zobaczyć chociażby w scenie przysięgi wojskowej z filmu „Płomienne serca” z 1937 roku. W trakcie analizy materiału fotograficznego pod kątem niniejszego artykułu zauważyłem, że w latach wcześniejszych (1920-1935) bardzo często występowały rękawiczki podobne do dzisiejszych oficerskich (o luźniejszym nadgarstku) i zdjęcia te pokazują, dlaczego istotnym elementem rękawiczki winno być zapięcie – otóż luźna rękawiczka miała tendencję do wychodzenia spod mankietu kurtki mundurowej bądź nieestetycznego wywijania się, podczas gdy rękawica z zapięciem, ciasno przylegająca do nadgarstka nie miała takiej możliwości. Doskonale ten problem widać na pierwszym zdjęciu zamieszczonym w moim poprzednim artykule o rynsztunku konia sportowego.

W ten oto sposób przebrnęliśmy przez wstęp do głównego zagadnienia, którym jest noszenie rękawiczek. Wśród członków KO zauważyłem, że bardziej niż noszenie rękawiczek ważne jest dla nich ich posiadanie. Niejednokrotnie widuję zdjęcia – również moich serdecznych kolegów – konno z rękawiczkami… za pasem!

O ile kwestia dosiadania konia w rękawiczkach raczej nie ulega wątpliwości, co do dnia dzisiejszego ma swoje odzwierciedlenie w konkursach ujeżdżenia i próbie ujeżdżeniowej WKKW, tak „współczesnym kawalerzystom” problemu nastręczają wszelkie wystąpienia piesze. Pamiętam dobrze, gdy sam byłem w KO i starsi koledzy nawet pouczali mnie jak prawidłowo powinno się nosić rękawiczki za pasem – z prawej strony (bo z lewej jest szabla) i palcami od wewnątrz – żeby nie dyndały na wszelkie strony. Cóż, „gdy się wejdzie między wrony trzeba krakać jak i one” – mówi ludowe porzekadło. Lata minęły i z KO poszedłem w bardziej interesującym mnie kierunku historycznym, w związku z czym trzeba było w końcu zmierzyć się z owym mitem, czy też może wymyśloną praktyką wkładania za pas rękawiczek.

Znów, na sam początek sięgnąłem do wspomnianego vademecum, czy aby tam nie było określone co i jak. Oczywiście nie zawiodłem się, gdyż w podrozdziale „Miejsca i lokale publiczne” w „uwagach ogólnych” czytamy:

„Na ulicy zawsze obowiązują rękawiczki na rękach. Wyjątek stanowią upały, podczas których wolno rękawiczki zdjąć i nieść w ręce. Nie nosić rąk w kieszeniach. W ręce oddającej ukłon nie można równocześnie trzymać papierosa lub rękawiczki.”

W zasadzie ten wpis powinien wyczerpać temat. Z sugestii o niesalutowaniu ręką w której trzymamy rękawiczki (bądź papierosa) wynika, że najwygodniej było nieść je w lewej ręce. Ponownie odwołam się do analizowanych materiałów. Jak z nich wynika, nie można zaprzeczyć, że wkładanie rękawiczek za pas było praktyką stosowaną przed wojną, jednakże nie była tak umocowana i nie była tak częsta jak wśród „współczesnych kawalerzystów”. Przeważnie miała ona zastosowanie w sytuacjach mało oficjalnych, czy też charakteryzujących się małą „sztywnością mundurową” – wydarzenia sportowe, manewry, czas wolny – nigdy jednak w przypadku wystąpień oficjalnych.  Z resztą, przy analizie fotografii starałem się odrzucać te prezentujące wysokich rangą wojskowych, by nie paść ofiarą zarzutu „No ale wiesz, to Wieniawa” – nota bene zdjęć gen. Długoszowskiego w zakresie omawianym  przewinęło mi się przed oczami całkiem sporo.

"Jaki ojciec taki syn"
Tak więc zdjęć przedstawiających oficerów z rękawiczkami za pasem znalazłem zaledwie kilka, z czego jeszcze mniej było jakości nadającej się do artykułu (bez udowadniania, że ta ciemniejsza plamka na ciemnej niewyraźnej sylwetce to rękawiczki). Dwa z nich, przedstawiają oficerów na zawodach konnych – przy czym co do pierwszego nie mam wątpliwości, natomiast w kwestii drugiego trzeba zawierzyć opisowi.

Zdjęcie pierwsze – najchętniej zatytułowałbym żartobliwie „Jaki ojciec taki syn” – przedstawia kapitana artylerii konnej na zawodach jeździeckich w luźniej pogawędce. Kapitan za pas włożone ma jasne rękawiczki, a dodatkowo ręce włożone do kieszeni spodni, co również nie było w dobrym tonie. Obok niego stoi młody kadet – również z rękawiczkami za pasem. Jak widać całą scena ma charakter nieoficjalny, prawdopodobnie ów kapitan był uczestnikiem zawodów, co może sugerować brak szelki naramiennej.

Rtm. Berenson z towarzystwem
Zdjęcie drugie – według opisu zrobione na zawodach jeździeckich, przedstawia grupę oficerów 1 psk. Z rękawiczkami za pasem widoczny rtm. Oskar Berenson. O tym, że sytuacja ma charakter mało oficjalny może świadczyć fakt, że widoczny obok rotmistrza podporucznik stoi w rozpiętym płaszczu.

Zdjęcie trzecie przedstawia zupełnie inną sytuację. Młody podporucznik artylerii kupuje lody – scena całkowicie pozasłużbowa, możliwe, że włożył rękawiczki za pas na chwilę, gdyż zaraz miał zacząć rozpinać guzik kurtki w celu wyjęcia portmonetki, w czym trzymane w rękach rękawiczki by przeszkadzały.
Zimne lody dla ochłody!

Czwarte zdjęcie przedstawia scenę z manewrów – pułkownik w tle ma włożone za pas rękawiczki. Warto nadmienić, że generał widoczny na pierwszym planie ściągniętą rękawiczkę trzyma w ręku. Dodatkowo pragnę zwrócić uwagę na podpułkownika artylerii konnej prawej stronie, a dokładnie na jego rękawiczki, które rozpięte, bądź pozbawione guzików/nap do spięcia luźno wiszą przy nadgarstkach sprawiając wrażenie za dużych i nieestetycznie wychodząc z rękawów.

W opozycji do powyższych fotografii przedstawiam kilka, ukazujących podobne zdarzenia, choć nie tylko.

Polska ekipa w Nicei, 1936r.
Zdjęcie szóste – generał Długoszowski w towarzystwie oficerów na zawodach konnych. Zarówno generał jak i towarzyszący mu pułkownik trzyma rękawiczki w ręce. Scena jak najbardziej nieoficjalna, o czym świadczyć może umundurowanie generała – bluza drelichowa wzoru żołnierskiego, zapinana na cztery guziki, wkładana przez głowę.

Zdjęcie siódme – reprezentacja kraju na zawodach w Nicei 1936r. To zdjęcie co prawda zamieszczam tu trochę niechętnie, gdyż ma „znamiona” pozowania, jednakże jest kolejnym przykładem na powszechnie stosowaną praktykę.

Manewry
Zdjęcie ósme – scena z manewrów – oficerowie w zbiorowej fotografii – luźna atmosfera, czego dowodzą chociażby tak dziś, jak i wtedy gonione „łapy w kielni”. Podporucznik z lewej trzyma w ręce rękawiczki.
















Zdjęcie dziewiąte – rotmistrz prawdopodobnie 8 pu w trakcie zajęć terenowych w CWK.

Zdjęcia dziesiąte, jedenaste i dwunaste – wykonane są w tej samej specyficznej sytuacji – na ulicy. W tym momencie pragnę wyjaśnić jak powstawały tego typu zdjęcia. Nierzadko zdarzało się, że fotografowany zamawiał sobie takie zdjęcie sytuacyjne zamiast w atelier, wtedy wraz z fotografem wychodzono przed zakład i robiono zdjęcie na ulicy – zdarzają się kolekcje np. po podchorążych, gdzie co roku wraz ze zdobyciem kolejnych obszyć przyszły oficer fotografował się w trakcie spaceru przed zakładem. Inną sytuacją jaka mogła się zdarzyć, była znana bardziej tym, którzy pamiętają epokę polaroidów. Fotograf bowiem czekał na ulicy i gdy zauważył ciekawy „obiekt” do obfotografowania robił zdjęcie z zaskoczenia , po czym dawał wizytówkę z informacją gdzie i kiedy będzie można odebrać zdjęcie. Często na takich zdjęciach ludzie mają zaskoczone miny, bądź też w ogóle nie patrzą w kierunku obiektywu, co tym bardziej dowodzi, że zostali uwiecznieni w naturalnej sytuacji.  Zdjęcia te przedstawiają kolejno – kpt. Izajasza Chwalimira Pochwalowskiego z 68pp z żoną, prawdopodobnie na ulicach Wrześni, dwóch oficerów 68pp z Wrześni (kolejne zdjęcie z tego samego miejsca znajdzie się w kolejnym artykule) oraz ostatnie zdjęcie – porucznika artylerii. Wszystkie one mają cechę wspólną – sposób noszenia rękawiczek.
Kpt. Pochwalowski

Oficerowie 68pp na ulicy Wrześni

Porucznik artylerii na ulicy

Ostatnie zdjęcie jest wyjątkowe, a przy tym w małym nawiązaniu do niedawnego pogrzebu śp. Pana Pułkownika. Zdjęcie przedstawia moment wyniesienia z kościoła trumny z ciałem płk. Jana Głogowskiego, Szefa Wojskowego gabinetu Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Widoczny na pierwszym planie major 1 pszwol trzyma w ręku zarówno czapkę jak i rękawiczki. W kontraście do tej sceny natknąłem się na zdjęcie z pogrzebu płk. Makowieckiego, gdzie jeden z kawalerzystów  już po wyjściu z kościoła dalej miał rękawiczki za pasem. Zastanawiam się tylko, po co je w ogóle tam wkładał…
Pogrzeb płk. Głogowskiego

O co więc cały ten ambaras? O fason! Fason, którym KO tak się szczyci. Pewne rzeczy mogą wynikać z niewiedzy, więc oto podaję ją kolegom „jak na tacy” – co oni z tym zrobią – to już nie moja broszka, nie jestem zbawicielem świata, natomiast pasją moją jest historia i jeżeli jakąś ciekawą analizą mogę się dla dobra większej grupy pochwalić, to to robię. Poza tym, rękawiczki latem mają pewną smutną przypadłość – farbują. I przyznam się bez bicia, że mi kiedyś rękawiczki włożone za pas zafarbowały mundur – koledzy, nie popełniajcie tego błędu!


W artykule specjalnie pominąłem kwestię białych rękawiczek do munduru wieczorowego, gdyż o ile jestem w stanie zrozumieć włożenie za pas „codziennych” rękawiczek, tak włożenie białych rękawiczek za pas salonowy uważam za olbrzymi nietakt. Szanowni panowie – to nie jest ozdoba, to nie kutasy przy szlacheckim pasie, tylko rękawiczki, które parafrazując parokrotnie cytowaną dziś książkę „ze względu na suknie pań w trakcie tańca należy mieć na rękach”.

2 komentarze:

  1. Bardzo dobra analiza na podstawie fotografii a zwracanie uwagi oficera nie plami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za komentarz!

    OdpowiedzUsuń