Siodła konstrukcji zagranicznej używane w WP rys. z Instrukcji Taborowej |
Lata
’20 XX wieku były dla odrodzonego Wojska Polskiego okresem niezwykłej
pstrokacizny i różnorodności wykorzystywanego wyposażenia. W kawalerii, w
pewnym sensie, ta mozaika była nawet jeżeli nie oczekiwana, to wykorzystywana
na wszelkie możliwe sposoby, aby tylko wyróżnić pułk na tle innych i umocnić w
ten sposób jego esprit de corps.
Jednakże, o ile zmienianie fasonów kurtek, daszków czapek i tym podobne zabiegi są działaniami mało
szkodliwymi, tak wielość modeli wykorzystywanego uzbrojenia i oporządzenia przyprawiała
niejednokrotnie intendenturę o zawrót głowy. A tych było wiele, pochodzących
głównie z armii zaborczych jak i kupowanych z brytyjskiego i amerykańskiego
demobilu. Każdy z tych krajów miał odmienną filozofię wykorzystania kawalerii, style
jazdy, a co za tym idzie dosiad – nic więc dziwnego, że różniły się także
rzędy.
Polskie terlice wz. 25 i 27, oraz siodło żołnierskie wz. 25 |
W
połowie pierwszego dziesięciolecia niepodległości powstało nowe, krajowe siodło
wojskowe wraz z całym przynależnym mu wyposażeniem i instrukcją troczenia. Rząd
wz. 25, bo o nim mowa, był w zasadzie brytyjskim siodłem Universal Pattern 1902
na czapraku i z sakwami od rosyjskiego siodła dragońskiego model 1888. Czy był
to zestaw dobrze wymyślony, czy raczej można mówić o ponownym odkrywaniu
Ameryki? Z jednej strony zupełnie nie dziwi chęć stworzenia własnego modelu
wyposażenia dla kawalerii, szczególnie w kraju, w którym dla tego rodzaju
jednostek był olbrzymi sentyment,
z drugiej natomiast zastanawiający jest pomysł akurat takiego połączenia. Niestety na ten moment nie znam motywów takich, a nie innych wyborów, jednakże można łatwo stwierdzić, że niektóre z nich ze sobą nie współgrały. Ot, chociażby wojłokowy wałek na przedzie skórzanego czapraka, mający izolować przewożony na przednim łęku owsiak od końskiego potu, utrudniał przewożenie szabli pod tybinką, z drugiej natomiast strony kula na tylnym łęku siodła, której zadaniem jest umożliwienie piętrowego troczenia wyposażenia okazywała się w zasadzie zbyteczna – wyjątek stanowiło troczenie kociołka, gdyż menażka mogła być przewożona w sakwie. Ogólnie, za wyborem troczenia na wzór rosyjski przemawiały dwa argumenty. Pierwszym z nich było rozmieszczenie pakunku, a co za tym idzie ciężaru na przednie i tylne nogi końskie. W naturze, jak podaje w „Hipologii” t. I W. Hofman przód konia jest obciążany o 1/9 masy całkowitej konia bardziej od zadu, czyli stosunek obciążenia nóg przednich i tylnych wynosi 4:3. Całą więc sztuką przy projektowaniu rzędu wojskowego jest zrobienie tego w tak zmyślny sposób, by nie zachwiać znacząco tej proporcji. Z jednej strony zad jako motor napędowy konia nie może być za bardzo obciążony, z drugiej natomiast strony, zbyt duże obciążenie przodu spowoduje problemy przy ruchu do przodu – „przyduszanie konia do ziemi” – to trochę jak robienie pompek z obciążeniem na ramionach. Stąd też przypadł do gustu naszym decydentom rząd carski i pod tym względem był to wybór trafny – wg „Kroniki kawalerji państw obcych” (Przegl. Kaw. 1933/10 poz. 6a) głoszącej o pracach nad modernizacją wyposażenia wożonego przez kawalerię sowiecką na siodłach wz. 1925 (nie naszych, a radzieckich) będących modyfikacją carskich wz. 1888, koń nieosiodłany o wadze 400kg obciąża kończyny przednie i tylne w stosunku procentowym 58 do 42, z samym rzędem, osiodłany wg nowego wzoru 58,7 do 41,3 a
pod jeźdźcem 61 do 39 (przy poprzednim troczeniu – 66 do
34). Jak więc widać wyniki konia pod siodłem były całkiem zbliżone do
naturalnych. Drugim argumentem za przyjęciem podobnego wzoru była metoda
przewożenia szabli w WP. Według zwolenników tego argumentu skórzany czaprak ma
chronić bok konia przed dyskomfortem spowodowanym uciskiem uda na pochwę
szabli, a jej na żebra konia. W moim odczuciu jest to zarzut nietrafiony.
Nieraz zdarzyło mi się jeździć z szablą pod tybinką z koniem osiodłanym na
samej derce i nigdy ani ja, ani Kalina nie mieliśmy z tego powodu żadnych
nieprzyjemności. Drugim powodem mojego zwątpienia w takowy zarzut jest fakt, że
kawaleria francuska również woziła szable pod kolanem nie posiadając przy tym
żadnych skórzanych czapraków. Co ciekawe tyczy się to lat 1938-40. Oczywiście
możnaby jeszcze przytoczyć husarię i wożenie koncerzy w ten sam sposób, ale
myślę, że nie ma to większego sensu. Faktem bezspornym jest, że chęć
rozmieszczenia juków na wzór rosyjski wymusza zastosowanie dodatkowych troków i
przelotek. Być może rozwiązaniem byłoby szycie lżejszych czapraków z filcu i
grubego płótna brezentowego, a jedynie wzmacnianie np. rantów skórzanymi
lamówkami. Niestety taki czaprak na pewno nie dorównywałby w estetyce temu
wykonanemu w całości ze skóry.
z drugiej natomiast zastanawiający jest pomysł akurat takiego połączenia. Niestety na ten moment nie znam motywów takich, a nie innych wyborów, jednakże można łatwo stwierdzić, że niektóre z nich ze sobą nie współgrały. Ot, chociażby wojłokowy wałek na przedzie skórzanego czapraka, mający izolować przewożony na przednim łęku owsiak od końskiego potu, utrudniał przewożenie szabli pod tybinką, z drugiej natomiast strony kula na tylnym łęku siodła, której zadaniem jest umożliwienie piętrowego troczenia wyposażenia okazywała się w zasadzie zbyteczna – wyjątek stanowiło troczenie kociołka, gdyż menażka mogła być przewożona w sakwie. Ogólnie, za wyborem troczenia na wzór rosyjski przemawiały dwa argumenty. Pierwszym z nich było rozmieszczenie pakunku, a co za tym idzie ciężaru na przednie i tylne nogi końskie. W naturze, jak podaje w „Hipologii” t. I W. Hofman przód konia jest obciążany o 1/9 masy całkowitej konia bardziej od zadu, czyli stosunek obciążenia nóg przednich i tylnych wynosi 4:3. Całą więc sztuką przy projektowaniu rzędu wojskowego jest zrobienie tego w tak zmyślny sposób, by nie zachwiać znacząco tej proporcji. Z jednej strony zad jako motor napędowy konia nie może być za bardzo obciążony, z drugiej natomiast strony, zbyt duże obciążenie przodu spowoduje problemy przy ruchu do przodu – „przyduszanie konia do ziemi” – to trochę jak robienie pompek z obciążeniem na ramionach. Stąd też przypadł do gustu naszym decydentom rząd carski i pod tym względem był to wybór trafny – wg „Kroniki kawalerji państw obcych” (Przegl. Kaw. 1933/10 poz. 6a) głoszącej o pracach nad modernizacją wyposażenia wożonego przez kawalerię sowiecką na siodłach wz. 1925 (nie naszych, a radzieckich) będących modyfikacją carskich wz. 1888, koń nieosiodłany o wadze 400kg obciąża kończyny przednie i tylne w stosunku procentowym 58 do 42, z samym rzędem, osiodłany wg nowego wzoru 58,7 do 41,3 a
Francuski rząd wz. 1874 fot. Nicolas Drouot |
Michał Woysym-Antoniewicz |
W
ten oto sposób, od połowy lat ’20 Wojsko Polskie stało się użytkownikiem
sprzętu próbującego, w moim odczuciu niezbyt umiejętnie, połączyć różnie
kierunki i pomysły na siodła wojskowe. Nikogo więc chyba nie dziwi, że od nowa
rozpoczęła się dyskusja na temat modernizacji i zmian w wyposażeniu. Na łamach
„Przeglądu Kawaleryjskiego” głos zabierali ludzie zarówno z doświadczeniem
bojowym, sportowym (rtm. Kulesza, mjr. Antoniewicz) jak i młodzi oficerowie
pełni zapału i pomysłów. Co ciekawe, polemika nasiliła się w połowie lat ’30,
po około dziesięciu latach od wprowadzenia pierwszego polskiego wzoru rzędu, w
trakcie, gdy rozpoczynały się prace nad nowym wyposażeniem dla kawalerii. Major
Antoniewcz wprost uznał, że każde z używanych w armii siodeł nie spełnia
podstawowych warunków jakimi są:
- · wymuszenie na jeźdźcu prawidłowego dosiadu;
- · wygoda dla konia;
- · zapewnienie poręcznego troczenia środków walki i życia;
- · niska waga, trwałość i taniość wykonania;
Trudno się z tym założeniami nie
zgodzić, brytyjskie UP 1902, jak i gros siodeł było projektowane z myślą o
użytkowaniu konia bardziej w standardach jazdy maneżowej niźli „odkrytej”
dopiero przeddzień wybuchu I wojny światowej włoskiej szkoły „naturalnej”. Stąd
też w zasadzie wszystkie siodła na których kawalerzyści ruszyli na fronty
Wielkiej Wojny posiadały strome tybinki – przywodzące na myśl dzisiejsze siodła
ujeżdżeniowe – wymuszające głęboki, ciężki dosiad. Tak więc gdy w Polsce
równolegle zaczęto pracować nad siodłem, jak i szkołą jazdy, to na koniec okazało
się, że jedno nie pasuje do drugiego. Co do pozostałych trzech argumentów, to
myślę, że byłoby tyle zdań ilu wypowiadających się na omawiany temat. Dowodem
na tę tezę może być chociażby rozłam na zwolenników ławek ruchomych i stałych.
Terlica siodła sowieckiego ze zbiorów Oddziału II SG, 1938 r. |
1.
Usunięcie potnika i wykorzystanie zamiast niego
końskiej derki, która dotychczas była przewożona na siodle;
2.
Usunięcie „koca ludzkiego” i pozostawienie
samego płaszcza;
3.
Zaprojektowanie nowego ogłowia, które mogłoby
wyeliminować potrzebę wożenia kantara stajennego z łańcuchem;
4.
Usunięcie zapasowych podków i podkowiaków z
indywidualnego wyposażenia;
5.
Zmniejszenie racji owsa;
6.
Rezygnacja, bądź zmiana składu żołnierskiej
racji żywnościowej „R”;
7.
Usunięcie siatek na siano oraz wiader polowych;
Sugestie nr 1, 2, 3, 4, 5 i
częściowo 7 zostały spełnione przy okazji projektowania zarówno nowego siodła
jak i przy wprowadzaniu instrukcji troczenia z 1936 r. – było to w myśl słów
rtm. Kuleszy, który twierdził, że „siodło nie może być Arką Noego, do której
zabiera się całe mienie i jeszcze coś niecoś na wszelki wypadek…”(Rtm. S.
Kulesza „O rząd naszego polskiego konia i kawalerzysty” [w:] „Przegl. Kaw.” Nr
2 (112) 1935 r.”.)
Według
por. Witosława Kowalewskiego, autora artykułu „Jeszcze trochę o rzędzie
końskim” („Przegl. Kaw.” 1936/1 (123) poz. 4) rewizja wożonego ekwipunku, oraz
zaprojektowanie nowego siodła wg jego pomysłu powinno dać ulgę końskiemu
grzbietowi w postaci około 17,5 kg – z czego ok. 8,76 kg lżejsze miałoby być
nowe siodło (porucznik przyjął wagę 28,76 kg dla rzędu wz. 25) oraz około 9 kg
oszczędności miałoby wynikać ze zmiany zestawienia wyposażenia. Dzięki temu
masa rzędu wraz z pakunkiem miałby zejść z blisko 50 kg do zaledwie 31,5
kg. Co ciekawe, zaledwie trzy lata
wcześniej miały miejsce wspomniane już przeze mnie prace nad rzędami
kawalerii ZSRR. W Związku Sowieckim kawaleria (za wyjątkiem pułków kozackich)
używała zmodyfikowanych siodeł model 1888. Prowadzone przez nich badania były o
tyle dla nas istotne, że polskie rzędy wzorowano na rozwiązaniach – jeszcze
wtedy carskiej – Rosji. W toku badań uznano, że część materiałów może być
przewożona w taborze szwadronowym – były to między innymi – kantar stajenny,
worek z kaszą, dwie podkowy i… zapasowe buty (sic!). Między innymi w ten sposób
zminimalizowano wagę rzędu z wyposażeniem (!) z 39 do około 31 kg. Przy tym
należy podkreślić, że na wyposażeniu pozostawała troczona z przodu końska maska
przeciwgazowa.
Elementy składowe rzędu wz. 25 |
W Centralnym
Archiwum Wojskowym znajduje się m.in. referat w sprawie prac nad nowym rzędem
dla szeregowych. Według niego, już w 1933 r. sporządzona została tabela
porównawcza wagi siodeł różnych krajów europejskich. Według owego dokumentu jedynie rzędy francuskie i
niemieckie przewyższały wagowo polskie (kolejno 28,2 kg i 27,8 kg),
natomiast siodła brytyjskie, rosyjskie i włoskie były lżejsze od tego rodzimej
produkcji (15,4 kg rząd brytyjski i około 20 kg sowiecki i włoski). Co
ciekawsze sytuacja była nieco inna gdy brano pod uwagę masę samego siodła i
tak, np. polskie siodło wz. 25 było o ponad kilogram lżejsze od włoskiego.
Nasuwa to wniosek, że o ile samo siodło konstrukcyjnie nie było złe, tak
problemem było obudowanie je zbyt wieloma warstwami – podkładkami, derkami,
potnikami, oraz użycie zbyt ciężkich materiałów.
Problem był o
tyle istotny, gdyż podstawową zasadą w kawalerii zarówno polskiej jak i
wszystkich innych krajów było ustalenie, że maksymalne obciążenie grzbietu
końskiego nie powinno przekraczać 120 kg. Tymczasem, masa przewożonego sprzętu
i jeźdźca wynosiła łącznie 142 kg, co dawało przeciążenie wierzchowca o 22 kg. Taki
stan rzeczy wymagał radykalnej zmiany, do której w pierwszym szeregu zaliczano:
· Wprowadzenie nowego rzędu kawalerii o znacznie
mniejszym ciężarze i uproszczonej konstrukcji, zapewniającego jednak łatwość
dopasowania do konia i dogodny oraz prawidłowy dosiad jeźdźca;
· Zmniejszenie ilości oraz zmianę sposobu
przewożenia wyposażenia troczonego do rzędu, bez czego nie można było
racjonalnie rozwiązać pierwszego problemu;
· Zmniejszenie osobistego wyposażenia jeźdźca;
Sugerowanymi rozwiązaniami
niektórych z tych problemów, z których część została uwzględniona w finalnej
wersji nowego rzędu były: zastosowanie ruchomych ławek, samoczynnie dopasowujących
się do konia; rezygnacja z potnika i czapraka, a pozostawienie
samej derki pod siodło na wzór innych; zaprojektowanie nowego ogłowia mogącego służyć również
jako kantar; zmiana kiełzna z munsztukowego na pelhamowe; uproszczenie budowy przytulic; zrezygnowanie z
filcowych podtybinek; eliminacja koca żołnierskiego z wyposażenia; zmniejszenie przewożonej racji owsa; zmiana sposobu troczenia szabli – co spowodowane
miało być dwoma czynnikiami – część szabel wzorów państw obcych posiadało
wystające elementy pochwy, co powodowało dyskomfort podczas jazdy, po drugie –
przy używanym systemie troczenia żołnierze skarżyli się na trudności z
włożeniem szabli do pochwy;
Jednocześnie
referent uznał, że prace nad rozwiązaniem tych kwestii uzależnione muszą być od
decyzji Departamentu Kawalerii, dotyczących głównie ilości przewożonego
sprzętu, sugerowanego jego rozmieszczenia etc.
Pismem do Dowództwa Taborów i Remontu z
dnia 6 maja 1935 r. Departament Kawalerii MSW informuje, że prace nad
zmniejszeniem wagi przewożonego sprzętu toczą się na dwóch płaszczyznach –
zmniejszenia wagi pakunku i wyposażenia, co jest w kwestii Dep. Kaw., oraz
zmniejszenia wagi rzędu, co pozostaje w kwestii Kierownika Zaopatrzenia Taboru.
Po przekalkulowaniu wagi poszczególnych części składowych, sytuacja klarowała
się następująco:
·
Waga jeźdźca bez ubrania – 65-70 kg;
·
Waga wyposażenia jeźdźca - 22 kg;
·
Rząd koński z derką bez potnika – 25,75 kg;
·
Pakunek siodła z szablą – 13,5 kg;
·
Masa całkowita – 131,25 kg, u jeźdźców bez lancy
128,85 kg;
Dalej Dep. Kaw. uznaje, że dalsze
próby korygowania wagi poprzez rewizję sprzętu nie dadzą większych efektów,
maksymalnie udałoby się w ten sposób osiągnąć około 1 kg wagi, stąd też
koniecznym by było opracowanie nowego rzędu, którego masa własna wynosiłaby około
18 kg. Przy takim rezultacie, masa ekwipunku przewożonego przez konie mogłaby
nie przekraczać 120 kg, pod warunkiem, że waga samego jeźdźca oscylowałby w
granicach 68 kg (sic!).
Jednocześnie departament
sugerował pochylenie się nad następującymi sprawami:
· ogłowia zastąpić takim, które miałoby możliwość
funkcjonowania jako kantar;
· zaprojektowanie nowej terlicy z wykorzystaniem
lżejszych materiałów do budowy łęków (np. duraluminium);
· zaprojektowanie puślisk jednorzemieniowych na
wzór sowiecki, których długość regulowałoby się sprzączką przy strzemieniu (podobnie
jak w dzisiejszych puśliskach ujeżdżeniowych);
· uproszczenie budowy podpierśnika;
· zmniejszenie wymiarów sakw – tutaj również padła
sugestia, by przy ich projektowaniu uwzględnić możliwość zastąpienia chlebaka
poprzez odpinanie jednej z sakw przy spieszeniu;
· zmniejszenie kształtu czapraka, jednakże tak, by
nie kolidowało to z szybkością troczenia i siodłania, oraz zwężenie go, co
miałby dać lepsze czucie konia w łydkach;
Jak wynika z zachowanej
korespondencji oraz wymiany poglądów na łamach prasy wojskowej większość z
wymienionych postulatów powtarzała się. Niektóre z nich prowadziły nawet do
dygresji i uszczypliwości pomiędzy autorami. I tak, por. Witosław Kowalewski
sugerując zmianę puślisk z podwójnych na pojedyncze powołuje się na to, że choć
solidne i grube puślisko aktualnie stosowane jest bardzo wytrzymałe to przy
dłuższej jeździe staje się niewygodne dla jeźdźca. W odpowiedzi na jego artykuł
ppor. rez. inż. roln. Stanisław Szczawiński w tekście zatytułowanym „Moje trzy
grosze… (do dyskusji o rzędzie końskim)” („Przegl. Kaw.” 1936/4 (126) poz. 4)
pisze:
„Obawiam się puśliska pojedynczego. Na wadze nie zyskamy nic albo prawie nic, bo rzemień musiałby być bardzo gruby, oprócz tego, przecież conajmniej ¼ część długości puśliska, służąca do regulowania jego długości, i tak musi być podwójna, do tego dochodzi jeszcze zawinięcie podwójne dość głębokie, na ucho do góry. Puślisko takie musiałoby być wszyte „na amen” na zaczepie ławki, bo chyba zatrzasku do puśliska, używanego przy siodłach sportowych, porucznik Kowalewski nie poleca! Puślisko pojedyncze w skutek tego przecierałoby się bardzo szybko w miejscu zaczepienia, czego się unika w puślisku podwójnem, które zaczepiane jest w różnych miejscach, zależnie od długości nóg jeźdźca. Możliwe, że przez buty od Niedzińskiego lub Hiszpańskiego podwójne puśliska uwierają, lecz niema obawy, aby ułan, noszący buty „fasowane”, skarżył się na jakikolwiek ucisk!”
Jak
pokazała historia, niedługo po tych zaciętych dyskusjach na wyposażenie kawalerii
weszło nowe siodło wierzchowe wraz z pełnym oporządzeniem i dedykowaną mu
instrukcją troczenia i wyposażenia. Nowy rząd był wg spisu z instrukcji z 1938
r. nieco ponad 4kg lżejszy od poprzedniego modelu, w związku z czym masa całości
z pakunkiem wynosiła 36,42 kg w stosunku do 40,82 kg przy wz. 25.
Ten kształt wyposażenia
kawaleryjskiego dla wielu dzisiejszych jeźdźców jest tytułowym opus magnum. Faktycznie, patrząc na
wykaz z instrukcji ciężko tam coś jeszcze wcisnąć, bądź zabrać… Do sakw już praktycznie
nic więcej nie zmieści, o czym można się przekonać czytając mój artykuł o ich pakowaniu. W zasadzie ulżyć koniowi już można jedynie poprzez trzymanie się
regulaminowej wagi kawalerzysty. Dla przykładu Kalina ważąca około 550 kg przy
siodle wz. 36 w pełnym troczeniu może komfortowo unieść na grzbiecie ciężar
około 74 kg! Nie będę pisał, o ile przekraczam tą normę, nawet gdy pominiemy
wagę karabinka, amunicji itd… Zresztą polecam każdemu zastanowienie się nad tą
kwestią – daleki jestem od ślepego zawierzania takim kalkulatorom, jednakże
warto się nad tym pochylić. Nie bez przyczyny przed wojną podnoszono, że
całkowita masa przewożonego na końskim grzbiecie ciężaru nie powinna
przekraczać 120 kg. Na swoją obronę dodam, że przed wojną zarówno konie jak i
ludzie byli niżsi – dzisiaj każdy jeździec dobiera konia pod swoje gabaryty –
podejrzewam, że gdybym przy wzroście 185 cm wsiadł na typowego, przedwojennego
konia W1 to czułbym się jak na psie.
Siodło ZSRR analizowane przez Oddział II SG |
Porównanie wag części składowych rzędu polskiego i sowieckiego |
Historia
polskich konstrukcji siodeł wojskowych nie kończy się jednak na międzywojniu.
Pod koniec 2012 roku Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego otrzymał nowe siodła
wzorowane na rzędzie oficerskim wz. 36. Całą historię opracowywania nowego sprzętu dla Szwadronu opisał bardzo dokładnie na swoim blogu główny pomysłodawca i koordynator projektu rtm. Robert Woronowicz. Osobiście w wielu
kwestiach mam odmienne od Pana Rotmistrza podejście, ot chociażby zarzut, że
siodła przedwojenne nie są odpowiednie dla pododdziału reprezentacyjnego,
którego główną działalnością jest towarzyszenie Prezydentowi RP oraz
okazjonalne wykonywanie pokazów musztry paradnej i władania bronią białą. Myślę,
że rozdźwięk między nami zaczyna się już u podstaw tego, jak powinna wyglądać
konna jednostka reprezentacyjna. Dla mnie osobiście najlepszym wzorcem jest
Brytyjska Royal Horse Artillery, będąca raz – bardzo aktywną i widoczną w
społeczności Albionu, dwa – używającą do dnia dzisiejszego sprawdzonych rzędów,
pamiętających początek XX wieku (choć produkowanych współcześnie). Być może
zabrzmi to ortodoksyjnie, jednakże przed wojną żołnierze służby zasadniczej, a
także zdecydowana większość podoficerów zawodowych (a już na pewno liniowych)
użytkowało wspomniane już siodła krajowej produkcji. Naturalnie, ich głównym
zadaniem nie były uroczystości oficjalne i funkcje reprezentacyjne, niemniej
takowe również należały do ich obowiązków. I musieli sobie jakoś radzić. Kilkugodzinna
jazda stępem w każdym siodle stanie się prędzej czy później niekomfortowa z
powodów czysto prozaicznych, takich jak zaburzenie krążenia krwi. Nawet
najwygodniejszy fotel, jeżeli spędzamy na nim w jednej pozycji dłuższy czas
wywoła dyskomfort. To też był jeden z powodów, dla których kawaleria często
prowadziła konie w ręku w trakcie przemarszów – oprócz odciążenia koni i
zachowania ciągłego ruchu dawało to żołnierzom możliwość „rozprostowania nóg”,
pobudzenia zastałych partii ciała. Jak chodzi o wysiłek fizyczny czy pracę
wykonywaną przez jeźdźca, to najbardziej absorbującym i zmuszającym doń chodem
końskim jest kłus, będący równocześnie najbardziej odpowiednim do
przemieszczania się biorąc pod uwagę stosunek zużywanych sił końskich do tempa
marszu. Niestety, koń w pojedynczym „nawrocie” jest w stanie przejść kłusem 1,5
do 2 km (ok. 10 minut jazdy), po tym dystansie zacznie się bowiem „ścigać”
(następować zadnimi kopytami na piętki przednich). Co zaś do zarzutu o tym, że
siodła wz. 36 nie są odpowiednie do pokazów władania bronią białą ciężko mi się
odnieść. Osobiście do treningów czy pokazów używałem różnych rodzajów siodeł –
ujeżdżeniowego Prestige’a Top Dressage KK, siodeł skokowych, carskiego siodła
wz. 1888 oraz polskiego wz. 36 – zarówno na samej derce jak i w pełnym
troczeniu. Ze względów konstrukcyjnych najgorzej ćwiczyło mi się w siodle
ujeżdżeniowym, co było spowodowane stromą tybinką i dużymi poduszkami
kolanowymi, które niemal zupełnie uniemożliwiały wykonanie mocniejszego, wymaganego
przy władaniu szablą i lancą półsiadu. Co zaś się tyczyło pozostałych modeli
nie odczuwałem nigdy znaczącej różnicy poza stroczonym siodłem wz. 36, co
jednak wynikało nie z jego budowy a systemu troczenia – derka, czaprak, tybinka
– to wszystko znacząco oddzielało łydki i uniemożliwiało ich prawidłowy
„przyleg” do końskich boków, a przez to używanie prawidłowych pomocy oraz
powodowało uczucie siedzenia „nad koniem” a nie „w koniu” – z resztą, takie
argumenty były podnoszone już w dwudziestoleciu międzywojennym.
Fragment Warunków Technicznych carskiego siodła wz. 1888 |
Wracając
jednak do wątku głównego, w grudniu 2012 roku SKWP otrzymało siodła wz.36/2012
będące – w dużym skrócie – siodłami oficerskimi wz. 36 wyprodukowanymi przy
użyciu wszystkich dostępnych aktualnie materiałów i technologii rymarskich. Taki „miś na miarę
naszych możliwości” chciałoby się rzec. Chyba największym paradoksem jest to,
że oryginalne siodło oficerskie zostało pozbawione metalowych elementów,
występujących w rzędzie oficerskim wz. 25, co miało na celu zunifikowanie
wyglądu i utrudnienie w rozpoznaniu oficera, a przy siodle oficerskim 36/2012
zostały one przywrócone – oczywiście ze względów czysto reprezentacyjnych.
Jednakże, nawet przy wykorzystaniu lekkich i wytrzymałych materiałów do budowy
terlicy, oraz najlepszej gatunkowo skóry całość była i tak zaledwie 4,5kg
lżejsza od siodeł wz. 36 czyli… o 2kg cięższa od przedwojennego siodła
rosyjskiego…
Wypatrując ideału... pozostaniemy przy sprawdzonym sprzęcie |
Czy nasi
decydenci wykorzystali do końca możliwości? Biorąc pod uwagę, że niektóre z
podnoszonych pomysłów, choć trafnych nie zostały zrealizowane (np. użycie
lżejszych materiałów do budowy łęków) należałoby chyba dać opinię przeczącą.
Biorąc pod uwagę ile jeszcze tajemnic skrywają polskie archiwa i jakich rewelacji można się tam jeszcze doszukać, zdecydowanie nie można wykluczyć, że w latach '40 zostałby wprowadzony nowy model rzędu wojskowego, nad którym prace mogły być prowadzone jeszcze przed wybuchem wojny. W sytuacji coraz szybciej następującej
motoryzacji armii zarówno państw ościennych i coraz większej świadomości polskich
wojskowych co do kierunku w jakim pójdzie wykorzystanie wojsk zmotoryzowanych
wydaje się wizją zupełnie postrzeloną. Jest to przykre, lecz niestety chyba
należy uznać, że rząd wz. 36, jeden z symboli naszej kawalerii, która jako rodzaj broni dała
w czasie wojny pokaz wielkiego męstwa i poświęcenia jest w gruncie rzeczy czymś
nieudanym. Czymś, pomimo czego (a nie dzięki czemu) nasi szwoleżerowie, ułani i strzelcy konni przez
pond miesiąc prowadzili nierówną walkę.