Kalina

Kalina

wtorek, 29 sierpnia 2017

Przeprawy cz. III - pakowanie i układanie rzędów

Wojsko jest instytucją uporządkowaną. Nie ma tam miejsca na bałagan. Wszelkie regulaminy , czy to służby wewnętrznej, czy instrukcje walki jasno określają co i jak się robi. Komuś może przyjść na myśl prześmiewcza scena z serialu dokumentalnego TVP „Kawaleria Powietrzna” gdy jeden z kaprali krzyczy „Szczoteczka ma być zwrócona włosiem w kierunku okna”. Cóż, wojsko lubi porządek.

Nie inaczej jest przy pokonywaniu przeszkód wodnych. W artykułach na ten temat umyślnie pominąłem kwestie organizacji przeprawy, oznaczania miejsc zbiórek, podziału jednostki na grupy etc., jednakże jedna kwestia jest warta przytoczenia i co ważniejsze… obfotografowania! Instrukcja pionierska zawiera bowiem opis prawidłowego składowania oporządzenia jeźdźca i konia w przypadku gdy mundur, materiał bojowy i rząd miał zostać przewieziony przez rzekę łodzią, a żołnierz wraz z koniem miał ją pokonać wpław.

Przygotowanie umundurowania. Na ziemi rozciąga się wodze munsztukowe wraz z kiełznem, a na nie układa prostopadle kurtkę. No własnie, wodze wraz z kiełznem. Jako, że instrukcja jest z 1935 roku, nie przewiduje używania pelhamów. Kiełzno musiało pozostać przy koniu, celem powodowania nim w trakcie dojazdu do przeprawy i w trakcie wprowadzania go do wody, ergo - pelham musiał pozostać w pysku. W przypadku użycia kiełzna munsztukowego pozostawało więc samo wędzidło, a przy pelhamie, same wodze wędzidłowe, co miało efekt taki sam - nie było możliwości pociągnięcia za wodze pelhamowe (munsztukowe) w trakcie przeprawy i zaburzenia równowagi konia w wodzie, co w efekcie mogłoby doprowadzić do jego utopienia.


Kolejne warstwy stanowią spodnie, bielizna i czapka, a wszystko razem obwija się połami munduru i rękawami.

Na utworzony tobołek kładzie się buty – stopami równolegle do siebie i wzdłuż osi munduru (onuce i ostrogi w butach).

Siodło obraca się spodem do góry, wkładając między nie a koc popręg.

Na koc kładzie się karabinek – zamkiem do góry, kolbą w kierunku przedniego łęku. Tutaj instrukcja milczy, co do ułożenia karabinka - nie podaje, czy ma wystawać lufa, czy kolba - zastosowałem więc wyjście pośrednie - tak aby a żadnej ze stron nie wystawało "za dużo". 


Przygotowany wcześniej tobołek układa się między ławkami na karabinku i za pomocą puślisk ściąga się tybinki i koc zamykając niejako całość pakunku. Przy tym ostatnim instrukcja ma kłopot z gatunku "aby język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa". Według instrukcji zawiązanie puślisk przebiega następująco: "za pomocą puślisk zakłada się tybinki wraz z kocem do linji środkowej siodła; jedno strzemię mocno się naciąga i podsuwa pod puślisko tego strzemienia." Ja wiązanie wykonałem następująco:
1. Puśliska maksymalnie wydłużyłem, a jedno ze strzemion podciągnąłem od razu do góry, tak jak to się zwyczajowo robi po jeździe.
2. Przełożyłem drugie puślisko (z niepodwiniętym strzemieniem) nad pakunkiem w celu złożenia tybinek.
3. Wolne puślisko (bez wiszącego strzemienia) zawiązałem na strzemieniu.
Taki pakunek jest całkiem wygodny do przeniesienia i nie ma dużych tendencji do rozwalania się, ważne jest tylko by mocno związać puśliska. 

Co ciekawe przepisy te milczą na temat chlebaka i maski przeciwgazowej. Jedynie przy opisie składania "klunkrów" na siodło mówi, że "związane ubranie, oporządzenie i uzbrojenie układa się na ławkach na karabinku (...).". Chlebak bez problemu zmieściłby się wśród bielizny, mógłby być również ułożony luzem na karabinku. Bardziej problematyczna jest zagadka maski przeciwgazowej. Czyżby żołnierze mieli przeprawiać się wpław z maską z racji istniejącego od czasów I Wojny Światowej lęku przed atakami gazowymi? Jest to pytanie, na które na dzień dzisiejszy nie znam odpowiedzi. Można jedynie dywagować, czy znalazłoby się jeszcze miejsce dla maski. Moim zdaniem tak. Z resztą, zapraszam do testów - miłego pakowania!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz