|
Jeździec grecki |
Co
jakiś czas budzi się na nowo dysputa o dosiadzie historycznym. Rozmowy te
przeważnie mają charakter czysto akademicki, aż do pewnej przesady – dyskutanci
rzadko kiedy prezentują sami na koniu jakikolwiek dosiad, są więc do granic teoretykami.
By zrozumieć, że zasadniczo nie istnieje dosiad historyczny, który możemy pojąć
jako będący już historią, czyli dziś nieużywany, archaiczny trzeba od początku
prześledzić historię jeździectwa. Przed wynalezieniem strzemion jeżdżono na
oklep. Każdy kto miał w swym życiu przyjemność spróbowania tego sposobu jazdy
przyzna, że początkowo jest to pewna trudność. Nie ma możliwość oparcia nóg,
niektórzy instynktownie „łapią się” kolanami, co jest błędem. Cała sztuka
zachowania równowagi na oklep – a również w siodle polega na maksymalnym
rozluźnieniu ciała. Puszczenie nóg w dół, wzdłuż boków konia powoduje
maksymalne obniżenie środka ciężkości a dzięki temu zwiększenie stabilności
dosiadu. Plecy, barki powinny być wyprostowane, lecz nie powinno się usztywniać
kręgosłupa w żadnej jego partii. Przez całe wieki, kiedy konie wykorzystywano
przede wszystkim do przemieszczania się na znaczne odległości dążono do postawy
człowieka-centaura – maksymalnie skoordynowanego i zrośniętego ze swym
wierzchowcem. Ten właśnie efekt
przedstawia rysunek grecki – jeździec siedzi na koniu wyprostowany, z
wzniesioną brodą, nogi są opuszczone luźno wzdłuż boków konia, dla maksymalnego
obniżenia środka ciężkości dane są również palce w dół – dziś taką postawę
stosuje się już tylko w woltyżerce.
|
Konnica spod Hastings |
Wynalazkiem,
który totalnie zrewolucjonizował jeździectwo, a przede wszystkim bojowe
wykorzystanie konia było strzemię. Możliwość
wykorzystania dodatkowego punktu podparcia, wykluczając przy tym podpieranie
się ręką dawał nowe możliwości walki konnej. Nie znaczy to jednak, że kolana
jeźdźców od razu znalazły się pod brodą. Taki dosiad, z wykorzystaniem
strzemion reprezentowany jest na płótnie z
Bayeux przedstawiającym bitwę pod Hastings (1066)
Z
czasem strzemiona skrócono tak, by były na wysokości umożliwiającej ich
dosięgnięcie bez obniżania palców – wyobraźmy sobie bowiem sytuację, gdy w
czasie walki brany jest zamach i ulatuje nam punkt poparcia, chociażby przez
to, że w ferworze walki noga wysunęła się z przydługiego strzemienia. Taka
nagła i niespodziewana utrata równowagi, jeśli nie zakończyła się upadkiem, to
mogła z pewnością zakończyć się chwilowym rozproszeniem decydującym o życiu czy
śmierci. Jednakże pozostano cały czas wiernym podstawowemu założeniu, że środek
ciężkości jeźdźca powinien być jak najniżej. Choć sam dosiad nie ewoluował w
stopniu znaczącym, zmieniał się sposób walki oddziałów konnych. Poczęto bowiem
używać długiej broni drzewcowej, początkowo były to wszelkiego rodzaju dzidy i
włócznie, które przerodziły się w rycerską kopię. Ten nowy rodzaj oręża
spowodował kolejną zmianę, choć niewielką, to wykorzystywaną już po wsze czasy
w walce przy użyciu broni drzewcowej – pochylenie tułowia. Nachylenie się
jeźdźca przy ataku, znanym współczesnym kawalerzystom jako „pchnięcie bierne”,
ma za zadanie niedopuszczenie do wysadzenia jeźdźca z siodła przez impet
spowodowany trafieniem w cel.
|
Jeźdźcy polscy z Rulonu Polskiego |
Od
tego czasu dosiad używany przez konnicę pozostał praktycznie niezmieniony. Tak
samo siedzą polscy husarze przedstawieni na Rulonie Polskim, zwanym Rolką
Sztokholmską (I połowa XVII wieku), jak również ułani szarżujący w Poznaniu w
trakcie powstania 1831 (obraz malarza mi nie znanego), czy Napoleon Bonaparte
pędzla Josepha Chaborda. Na wszystkich obrazach jeźdźcy siedzą w pełnym
siadzie, mają bardzo długie strzemiona. Za wyjątek można uznać Napoleona,
którego noga jest cofnięta w stosunku do sylwetek pozostałych jeźdźców,
jednakże jego dosiad i postawę można uznać za przedstawienie klasycznego
dosiadu ujeżdżeniowego – cofnięcie nogi miało za zadanie precyzyjniejsze
przekazywanie impulsów za pomocą łydki – tak samo dzisiaj siedzą wszyscy
ujeżdżeniowcy, a już bez wątpienia wszyscy jeźdźcy Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w
Wiedniu, która funkcjonuje 450 lat, co tylko potwierdza ciągłość klasycznego
dosiadu. Różnice w sylwetce Napoleona i jeźdźców polskich są bardzo łatwe do
wytłumaczenia. W Polsce XVI i XVII wieku nie było tradycji jazdy maneżowej,
zasadniczo jeżdżono zawsze jednym dosiadem, z zapartymi w strzemionach nogami
(dosiad kopijniczy), bądź w dosiadzie wschodnim (o którym szerzej za moment).
Natomiast niewykluczone, a wręcz wielce prawdopodobne jest to, że polscy
lansjerzy w warunkach pokojowych (w czasie przemarszów) siedzieli na koniach
tak samo jak francuski cesarz.
|
Napoleon Bonaparte |
|
Szarża ułanów pod Poznaniem w 1831 |
Teraz
kilka słów o dosiadzie wschodnim. W Azji rozwój jeździectwa poszedł w innym
kierunku. Spowodowane to było przede wszystkim końmi jakie tamtejsza ludność
miała w posiadaniu. Niewielkie konie mongolskie, które jak to się dzisiaj
określa „drobią” w kłusie, czyli stawiają kroki bardzo szybko były dla jeźdźców
niewygodne. Spowodowało to, że tamtejsza ludność skróciła strzemiona do tego
stopnia, że umożliwiało to im wstawanie z siodła i jazdę w pozycji
wyprostowanej. Taki styl jazdy znany jest nam jako dosiad arabski. W
dzisiejszej nauce jazdy konnej wykorzystuje się go do prawidłowego
umiejscowienia łydki. Z racji tego, że nie jest to postawa zapewniająca zbyt
duży komfort dla jeźdźca i konia ludy azjatyckie do dziś uważają kłus za
najmniej przydatny chód koński. Ten styl jazdy był znany polskim jeźdźcom,
którzy mieli styczność m.in. z tatarami.
|
Lisowczyk |
I
tak właśnie powstała jedna z wersji kolejnego odkrycia na polu jazdy konnej
jakim była rzecz dziś tak dla jeźdźców oczywista jak anglezowanie. Według tej
teorii jako pierwsi na pomysł wstawania co drugi takt w kłusie wpadli
lisowczycy – żołnierze z legendarnego polskiego oddziału lekkiej jazdy
utworzonego w 1614 roku przez Aleksandra Lisowskiego. Teorię tą może
potwierdzać najbardziej znany obraz przedstawiający jeźdźca polskiego namalowany
przez Rembrandta około 1655 roku (zamieszczony obraz to Kossakowska kopia).
Jest to dowód o tyle ważny, że malarz żył w czasie, gdy oddziały, co prawda już
nie samego Lisowskiego ale tworzone w myśl i na wzór jego istniały i brały
udział w walkach na terenie Holandii, tak więc wyróżniający się zdecydowanie
dosiad postaci z obrazu nie jest raczej fanaberią i wizją artystyczną
Rembrandta lecz uwiecznieniem tego, co widział. Warto zwrócić też uwagę na
siodło typu wschodniego, takie samo jakie do dzisiejszego dnia używają ludy
Azji.
Jedyną
rzeczą, która może zastanawiać, to dlaczego nowy dosiad i anglezowanie nie
przyjęło się od razu tylko musiało (jeśli uznać, że pierwsi byli Polacy) zostać
na nowo odkryte przez Anglików w XIX wieku? Może było wiedzą tajemną, sekretem,
któremu oddziały lekkiej jazdy zawdzięczały swoją niesłychaną i zaskakującą
mobilność – lisowczycy mogli pokonywać długie dystanse kłusem i stępem z
uśrednioną lecz stałą prędkością, podczas gdy inni przeważnie stępowali
odpoczywając po galopie lub galopowali na relatywnie niewielkich odcinkach
męcząc konie.
Obojętnie,
czy anglezowanie wymyślili Anglicy czy Polacy był to ostatni krok przed
rewolucją Caprilliego, od której zacznę następną część artykułu poświęconego
historii dosiadu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz