Kalina

Kalina

niedziela, 1 lutego 2015

Dosiad "histeryczny" cz.1



Jeździec grecki

Co jakiś czas budzi się na nowo dysputa o dosiadzie historycznym. Rozmowy te przeważnie mają charakter czysto akademicki, aż do pewnej przesady – dyskutanci rzadko kiedy prezentują sami na koniu jakikolwiek dosiad, są więc do granic teoretykami. By zrozumieć, że zasadniczo nie istnieje dosiad historyczny, który możemy pojąć jako będący już historią, czyli dziś nieużywany, archaiczny trzeba od początku prześledzić historię jeździectwa. Przed wynalezieniem strzemion jeżdżono na oklep. Każdy kto miał w swym życiu przyjemność spróbowania tego sposobu jazdy przyzna, że początkowo jest to pewna trudność. Nie ma możliwość oparcia nóg, niektórzy instynktownie „łapią się” kolanami, co jest błędem. Cała sztuka zachowania równowagi na oklep – a również w siodle polega na maksymalnym rozluźnieniu ciała. Puszczenie nóg w dół, wzdłuż boków konia powoduje maksymalne obniżenie środka ciężkości a dzięki temu zwiększenie stabilności dosiadu. Plecy, barki powinny być wyprostowane, lecz nie powinno się usztywniać kręgosłupa w żadnej jego partii. Przez całe wieki, kiedy konie wykorzystywano przede wszystkim do przemieszczania się na znaczne odległości dążono do postawy człowieka-centaura – maksymalnie skoordynowanego i zrośniętego ze swym wierzchowcem.  Ten właśnie efekt przedstawia rysunek grecki – jeździec siedzi na koniu wyprostowany, z wzniesioną brodą, nogi są opuszczone luźno wzdłuż boków konia, dla maksymalnego obniżenia środka ciężkości dane są również palce w dół – dziś taką postawę stosuje się już tylko w woltyżerce.

Konnica spod Hastings
Wynalazkiem, który totalnie zrewolucjonizował jeździectwo, a przede wszystkim bojowe wykorzystanie konia było strzemię. Możliwość wykorzystania dodatkowego punktu podparcia, wykluczając przy tym podpieranie się ręką dawał nowe możliwości walki konnej. Nie znaczy to jednak, że kolana jeźdźców od razu znalazły się pod brodą. Taki dosiad, z wykorzystaniem strzemion reprezentowany jest na płótnie z  Bayeux przedstawiającym bitwę pod Hastings (1066)

Z czasem strzemiona skrócono tak, by były na wysokości umożliwiającej ich dosięgnięcie bez obniżania palców – wyobraźmy sobie bowiem sytuację, gdy w czasie walki brany jest zamach i ulatuje nam punkt poparcia, chociażby przez to, że w ferworze walki noga wysunęła się z przydługiego strzemienia. Taka nagła i niespodziewana utrata równowagi, jeśli nie zakończyła się upadkiem, to mogła z pewnością zakończyć się chwilowym rozproszeniem decydującym o życiu czy śmierci. Jednakże pozostano cały czas wiernym podstawowemu założeniu, że środek ciężkości jeźdźca powinien być jak najniżej. Choć sam dosiad nie ewoluował w stopniu znaczącym, zmieniał się sposób walki oddziałów konnych. Poczęto bowiem używać długiej broni drzewcowej, początkowo były to wszelkiego rodzaju dzidy i włócznie, które przerodziły się w rycerską kopię. Ten nowy rodzaj oręża spowodował kolejną zmianę, choć niewielką, to wykorzystywaną już po wsze czasy w walce przy użyciu broni drzewcowej – pochylenie tułowia. Nachylenie się jeźdźca przy ataku, znanym współczesnym kawalerzystom jako „pchnięcie bierne”, ma za zadanie niedopuszczenie do wysadzenia jeźdźca z siodła przez impet spowodowany trafieniem w cel.

Jeźdźcy polscy z Rulonu Polskiego
Od tego czasu dosiad używany przez konnicę pozostał praktycznie niezmieniony. Tak samo siedzą polscy husarze przedstawieni na Rulonie Polskim, zwanym Rolką Sztokholmską (I połowa XVII wieku), jak również ułani szarżujący w Poznaniu w trakcie powstania 1831 (obraz malarza mi nie znanego), czy Napoleon Bonaparte pędzla Josepha Chaborda. Na wszystkich obrazach jeźdźcy siedzą w pełnym siadzie, mają bardzo długie strzemiona. Za wyjątek można uznać Napoleona, którego noga jest cofnięta w stosunku do sylwetek pozostałych jeźdźców, jednakże jego dosiad i postawę można uznać za przedstawienie klasycznego dosiadu ujeżdżeniowego – cofnięcie nogi miało za zadanie precyzyjniejsze przekazywanie impulsów za pomocą łydki – tak samo dzisiaj siedzą wszyscy ujeżdżeniowcy, a już bez wątpienia wszyscy jeźdźcy Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w Wiedniu, która funkcjonuje 450 lat, co tylko potwierdza ciągłość klasycznego dosiadu. Różnice w sylwetce Napoleona i jeźdźców polskich są bardzo łatwe do wytłumaczenia. W Polsce XVI i XVII wieku nie było tradycji jazdy maneżowej, zasadniczo jeżdżono zawsze jednym dosiadem, z zapartymi w strzemionach nogami (dosiad kopijniczy), bądź w dosiadzie wschodnim (o którym szerzej za moment). Natomiast niewykluczone, a wręcz wielce prawdopodobne jest to, że polscy lansjerzy w warunkach pokojowych (w czasie przemarszów) siedzieli na koniach tak samo jak francuski cesarz.

Napoleon Bonaparte
Szarża ułanów pod Poznaniem w 1831
Teraz kilka słów o dosiadzie wschodnim. W Azji rozwój jeździectwa poszedł w innym kierunku. Spowodowane to było przede wszystkim końmi jakie tamtejsza ludność miała w posiadaniu. Niewielkie konie mongolskie, które jak to się dzisiaj określa „drobią” w kłusie, czyli stawiają kroki bardzo szybko były dla jeźdźców niewygodne. Spowodowało to, że tamtejsza ludność skróciła strzemiona do tego stopnia, że umożliwiało to im wstawanie z siodła i jazdę w pozycji wyprostowanej. Taki styl jazdy znany jest nam jako dosiad arabski. W dzisiejszej nauce jazdy konnej wykorzystuje się go do prawidłowego umiejscowienia łydki. Z racji tego, że nie jest to postawa zapewniająca zbyt duży komfort dla jeźdźca i konia ludy azjatyckie do dziś uważają kłus za najmniej przydatny chód koński. Ten styl jazdy był znany polskim jeźdźcom, którzy mieli styczność m.in. z tatarami.

Lisowczyk
I tak właśnie powstała jedna z wersji kolejnego odkrycia na polu jazdy konnej jakim była rzecz dziś tak dla jeźdźców oczywista jak anglezowanie. Według tej teorii jako pierwsi na pomysł wstawania co drugi takt w kłusie wpadli lisowczycy – żołnierze z legendarnego polskiego oddziału lekkiej jazdy utworzonego w 1614 roku przez Aleksandra Lisowskiego. Teorię tą może potwierdzać najbardziej znany obraz przedstawiający jeźdźca polskiego namalowany przez Rembrandta około 1655 roku (zamieszczony obraz to Kossakowska kopia). Jest to dowód o tyle ważny, że malarz żył w czasie, gdy oddziały, co prawda już nie samego Lisowskiego ale tworzone w myśl i na wzór jego istniały i brały udział w walkach na terenie Holandii, tak więc wyróżniający się zdecydowanie dosiad postaci z obrazu nie jest raczej fanaberią i wizją artystyczną Rembrandta lecz uwiecznieniem tego, co widział. Warto zwrócić też uwagę na siodło typu wschodniego, takie samo jakie do dzisiejszego dnia używają ludy Azji.

Jedyną rzeczą, która może zastanawiać, to dlaczego nowy dosiad i anglezowanie nie przyjęło się od razu tylko musiało (jeśli uznać, że pierwsi byli Polacy) zostać na nowo odkryte przez Anglików w XIX wieku? Może było wiedzą tajemną, sekretem, któremu oddziały lekkiej jazdy zawdzięczały swoją niesłychaną i zaskakującą mobilność – lisowczycy mogli pokonywać długie dystanse kłusem i stępem z uśrednioną lecz stałą prędkością, podczas gdy inni przeważnie stępowali odpoczywając po galopie lub galopowali na relatywnie niewielkich odcinkach męcząc konie.

Obojętnie, czy anglezowanie wymyślili Anglicy czy Polacy był to ostatni krok przed rewolucją Caprilliego, od której zacznę następną część artykułu poświęconego historii dosiadu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz