Kalina

Kalina

środa, 9 sierpnia 2017

Komu w drogę temu... troczyć! Cz.I - Pakowanie sakw

Rząd wz. 36 wraz z całym przewożonym na nim oporządzeniem
Rząd wojskowy jest od zawsze wyróżnikiem kawalerii. Specjalnie projektowany, starający się możliwie ergonomicznie rozłożyć ciężar przenoszonego osprzętu i kawalerzysty na koniu, musiał być rozmyślnie ułożony, by wierzchowiec mógł służyć podczas długich kampanii.
Dziś wielotygodniowe przemarsze są rzadkością. Przeważnie rajdy, czy organizowane kilka razy do roku manewry kawaleryjskie trwają do tygodnia czasu i ciężko tak naprawdę uznać je za bojowy test koni, ludzi i sprzętu. Osobnym zagadnieniem jest ilu prawdziwych „ortodoksów” przyjeżdża na tego typu imprezy – mam tu na myśli osoby, które na czas manewrów zabierają ze sobą tyle ile faktycznie są w stanie pomieścić ich sakwy, chlebaki i kieszenie. Patrząc na pierwszy rzut oka jak częstym wciąż widokiem jest szary koc na przednim pakunku śmiem twierdzić, że niewielu. Tym bardziej ciekawiło mnie od dłuższego czasu jak to było z tym troczeniem, czy sakwy były wypychane pod samo wieko, czy coś dało radę jeszcze tam wcisnąć. W końcu dwa małe rysunki z wojskowej instrukcji nie odzwierciedlają w pełni jak przebiegało pakowanie sakw i ile (o ile w ogóle) trzeba się było napocić, aby cały dobytek do nich zmieścić.
Spójrzmy zatem jak to, co większość zna z obrazków wygląda w praktyce:
Zdjęcie pierwsze – rzut całości sprzętu – siodło z czaprakiem i derką na koźle, owsiak, szabla, płaszcz, sakwa lewa i pod nią jej pakunek, sakwa  prawa i pakunek.
Zaczniemy od spakowania sakw. Na początek sakwa prawa, w której było przewożone oporządzenie kawalerzysty, w skład którego wchodziło:
Ekwipunek przewożony w prawej sakwie
I. Zapas bielizny – koszula (1), kalesony (2), onuce bądź skarpety (3), szalik (4), chustka do nosa (5)
II. Racja żywnościowa „R” – suchary w woreczku 200g (6), sól w woreczku 30g (7), kawa konserwowa w woreczku 100g (8), konserwa wojskowa 300g (9)
III. Przybory toaletowe – ręcznik (10), mydło (11), maszynka do golenia i żyletki bądź brzytwa oraz pędzel (12), szczoteczka i proszek do mycia zębów (13)

Na sam spód powędrowała koszula wraz z kalesonami, złożone ciasno, w małe wałeczki i ułożone obok siebie. W szparę między nie wcisnąłem chustkę do nosa oraz szalik. I tutaj na chwilę chciałbym się zatrzymać, bowiem ten szalik wprowadził trochę zamieszania. Początkowo zbyt bezpośrednio wziąłem do siebie nazwę szalik i pakowałem do sakwy wełniany, zimowy szalik wojskowy. Co lepsze, bez problemu mieściło się wszystko w sakwie. Jednakże studiując w międzyczasie skład sakw oficerskich, gdy zobaczyłem, że oficer woził dwa szaliki w sakwie dostałem iluminacji – szalik to halsztuk! Pomimo, że z pakowaniem sprzętu nie miałem problemu, to zamiana szalika na halsztuk sprawiła, że wszystko mieściło się jeszcze lepiej. Na tak ułożoną warstwę, na płasko położyłem złożone w pół skarpety.

Coś słodkiego dla strudzonego marszem kawalerzysty
Następnie przyszedł czas na rację żywnościową „R”. Tutaj nie było dużo filozofii w układaniu, był natomiast w eksponatach. Początkowo użyłem do testów standardowej 300 gramowej puszki z mielonką, jednakże trapiło człowieka to, że na rysunku, jak i zdjęciach z epoki mają one inny kształt. Niemniej, współczesne konserwy mieszczą się do sakw i mogą wejść na wyposażenie rekonstruktorów (tutaj jak i cała Grupa serdecznie polecamy konserwy Armpolu – kaszanka – pychota!). Jednakże chcąc jak najbardziej zbliżyć się do oryginału trzeba było znaleźć coś innego. I tutaj z pomocą przyszedł kolega Paweł Janicki, polecając puszki z fasolą, kukurydzą i innymi produktami od „Śpiewającej Zielonej Kulki” – i to był strzał, jeśli nie w 10 to na pewno w 9,5. Obok puszki swoje miejsce znalazł woreczek z sucharami o wymiarach 10x10cm, a gdzieś pomiędzy nimi woreczki z solą i kawą konserwową.
Ostatnią warstwę stanowiły przybory toaletowe owinięte w ręcznik. Tutaj trzeba było jedynie dobrze ułożyć rzeczy w ręczniku, czyli tak by maszynka do golenia czy szczoteczka nie wypadały w poprzek sakwy, gdyż  zamknięcie jej wtedy byłoby znacznie utrudnione.
Na koniec pozostało troszkę luzu. Rotmistrz Ksyk z 9 Pułku Ułanów Małopolskich wspominał, że żołnierze wozili w sakwie dodatkowo furażerki i faktycznie, złożony w pół pieróg by się zmieścił. A pod niego można  włożyć jakąś słodką przekąskę!   
W sakwie lewej warstwy układały się następująco:
Wypełnienie sakwy lewej
I. Pasta do butów (1), przybory naprawkowe (2), olejarka i przybory do czyszczenia broni (3)
II. Menażka z chlebem (4), Szczotki do czyszczenia butów i munduru (5)
III. Szczotka i zgrzebło końskie (6), karmiak (7)

Zdecydowanie trudniejsza do spakowania sakwa, czego powodem jest mała „ściśliwość” i  elastyczność pakowanych przedmiotów. O ile bieliznę można złożyć na parę sposobów, tak pudełko z pastą do butów, czy menażka raczej nie współpracuje w kwestii zmiany kształtu.
Pierwszą warstwę stanowi pasta do butów, przybory do czyszczenia broni w woreczku i zestaw naprawkowy czyli tak zwana guzikówka. Od razu widać, że pomiędzy poszczególnymi rzeczami jest sporo luźnego miejsca – jest to znamienne w tej sakwie.
Optymalne wg. mnie ułożenie drugiej warstwy w lewej sakwie
Kolejna do środka wpada menażka z chlebem oraz szczotki do czyszczenia butów i munduru. Tutaj mój pakunek odbiega trochę od regulaminowego. Po pierwsze nie posiadam zgodnego z warunkami technicznymi woreczka na szczotki, składającego się z dwóch komór – jedną na szczotki do obuwia i drugiej – na szczotkę mundurową. Zamiast tego szczotki do butów przewożone są w woreczku, w celu uchronienia wnętrza sakwy i reszty przewożonych rzeczy od ubrudzenia pastą, a szczotka mundurowa wciśnięta w wolne miejsce, między woreczkiem a menażką.
Przy próbie pakowania regulaminowo pojawiał się problem przy ostatniej warstwie. Oczywiście czynników może być kilka – najbardziej dla mnie prawdopodobny, po wyeliminowaniu dzięki Łukaszowi Karmowskiemu niewymiarowych sakw jest obroczniak ze zbyt grubego materiału – niemniej, przy położeniu na menażkę szczotek, a na nie złożonego obroczniaka sakwa nie chciała się dopiąć, bez ryzyka uszkodzenia jej, a poza tym była mocno zdefasonowana z racji wolnego miejsca między menażką, a przednią ścianą sakwy. Aby upchnąć wszystko i poprawić ogólny wygląd pakunku postanowiłem robić to w następującej kolejności:
1. Spodnia warstwa bez zmian
2. Najpierw do sakwy wkładałem menażkę, z położonym na przedniej ścianie, złożonym obroczniakiem, tak by wypełnił on przestrzeń między menażką a ścianą sakwy
3. Szczotka i zgrzebło  

Tak zapakowana sakwa pomieściła cały regulaminowy sprzęt, a również nie deformowała się od pustych miejsc.
Szczotka wykonana przez masztalerza z SO Gniezno w zestawieniu
z oryginalnym zgrzebłem z kolekcji Pawła Janickiego
Przy okazji na koniec pochwalę się ciekawostką jaką jest używana przeze mnie szczotka. Egzemplarz ten został zakupiony przez mojego ojca na początku lat ’90 ubiegłego wieku w Państwowym Stadzie Ogierów w Gnieźnie. Rodzice jeździli tam na obozy studenckie organizowane przez Toruński SKJ. Szczotka została wykonana ręcznie przez jednego z masztalerzy, z włosów ogierów, które były w stadzie. Pomijając misterną robotę w doborze odpowiednich kolorów, tak, by układały się w owalne wzory, szczotka ma inny, olbrzymi atut – jest łudząco podobna do przedwojennych! W sumie nic w tym dziwnego, w państwowych stadninach i stadach po wojnie pracowało wielu przedwojennych kawalerzystów – jako koniuszowie czy masztalerze, a nawet
dyrektorzy i to dzięki nim i ich wiedzy przekazywanej kolejnym pokoleniom pracowników mogę dziś się cieszyć takim gadżetem.

Oryginalne zgrzebło i szczotki z kolekcji Muzeum Uzbrojenia
Wielkopolskiego Muzeum Narodowego w Poznaniu
fot. M. Rusinowski
Chciałbym jakoś zręcznie spiąć, niczym sakwy ten artykuł i ciężko coś powiedzieć. Na pewno w jukach buława marszałkowska się nie mieści, serca do nich chować nie próbuję, bo jak by się miało i z koniem i dziewczyną pomieścić? Chyba pozostaje wozić wina dzbanki i zbierać doń zegarki – a na pewno wiele wspomnień z rajdów, imprez i zawodów!

4 komentarze:

  1. Kawalerzystą nie jestem, w siodle nie siedziałam już ładnych parę lat i właściwie wartości praktycznej ten artykuł nie ma dla mnie żadnej. A jednak przeczytałam go z wielką ciekawością. To wspaniałe, że komuś się chce to wszystko tak pieczołowicie odtwarzać.
    W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga: tropem-hubala.blogspot.com
    lub na profil na fb: Tropem Hubala.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowo! A co do powrotu w siodło - chyba czas najwyższy! ;)

      Usuń
  2. Świetny artykuł! Od niedawna jeżdżę konno i pomimo tego że na reko pewnie dalej będę pędził niemca z buta, chłonę takie informacje jak gąbka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Na wszystko przyjdzie czas ;) zawsze jeszcze jest opcja gonić Niemca z gąsienicy lub opony - jak Cię nogi będą bolały to daj znać ;)

      Usuń