Rząd wz. 36 wraz z całym przewożonym na nim oporządzeniem |
Rząd wojskowy jest od zawsze wyróżnikiem kawalerii.
Specjalnie projektowany, starający się możliwie ergonomicznie rozłożyć ciężar
przenoszonego osprzętu i kawalerzysty na koniu, musiał być rozmyślnie ułożony,
by wierzchowiec mógł służyć podczas długich kampanii.
Dziś wielotygodniowe przemarsze są rzadkością. Przeważnie
rajdy, czy organizowane kilka razy do roku manewry kawaleryjskie trwają do
tygodnia czasu i ciężko tak naprawdę uznać je za bojowy test koni, ludzi i
sprzętu. Osobnym zagadnieniem jest ilu prawdziwych „ortodoksów” przyjeżdża na
tego typu imprezy – mam tu na myśli osoby, które na czas manewrów zabierają ze
sobą tyle ile faktycznie są w stanie pomieścić ich sakwy, chlebaki i kieszenie.
Patrząc na pierwszy rzut oka jak częstym wciąż widokiem jest szary koc na
przednim pakunku śmiem twierdzić, że niewielu. Tym bardziej ciekawiło mnie od
dłuższego czasu jak to było z tym troczeniem, czy sakwy były wypychane pod samo
wieko, czy coś dało radę jeszcze tam wcisnąć. W końcu dwa małe rysunki z
wojskowej instrukcji nie odzwierciedlają w pełni jak przebiegało pakowanie sakw
i ile (o ile w ogóle) trzeba się było napocić, aby cały dobytek do nich
zmieścić.
Spójrzmy zatem jak to, co większość zna z obrazków wygląda w
praktyce:
Zdjęcie pierwsze – rzut całości sprzętu – siodło z
czaprakiem i derką na koźle, owsiak, szabla, płaszcz, sakwa lewa i pod nią jej
pakunek, sakwa prawa i pakunek.
Zaczniemy od spakowania sakw. Na początek sakwa prawa, w
której było przewożone oporządzenie kawalerzysty, w skład którego wchodziło:
Ekwipunek przewożony w prawej sakwie |
I. Zapas bielizny – koszula (1), kalesony (2), onuce bądź skarpety (3), szalik
(4), chustka do nosa (5)
II. Racja żywnościowa „R” – suchary w woreczku 200g (6), sól w woreczku 30g
(7), kawa konserwowa w woreczku 100g (8), konserwa wojskowa 300g (9)
III. Przybory toaletowe – ręcznik (10), mydło (11), maszynka do golenia i
żyletki bądź brzytwa oraz pędzel (12), szczoteczka i proszek do mycia zębów
(13)
Na sam spód powędrowała koszula wraz z kalesonami, złożone
ciasno, w małe wałeczki i ułożone obok siebie. W szparę między nie wcisnąłem
chustkę do nosa oraz szalik. I tutaj na chwilę chciałbym się zatrzymać, bowiem
ten szalik wprowadził trochę zamieszania. Początkowo zbyt bezpośrednio wziąłem
do siebie nazwę szalik i pakowałem do sakwy wełniany, zimowy szalik wojskowy.
Co lepsze, bez problemu mieściło się wszystko w sakwie. Jednakże studiując w
międzyczasie skład sakw oficerskich, gdy zobaczyłem, że oficer woził dwa
szaliki w sakwie dostałem iluminacji – szalik to halsztuk! Pomimo, że z
pakowaniem sprzętu nie miałem problemu, to zamiana szalika na halsztuk
sprawiła, że wszystko mieściło się jeszcze lepiej. Na tak ułożoną warstwę, na
płasko położyłem złożone w pół skarpety.
Coś słodkiego dla strudzonego marszem kawalerzysty |
Następnie przyszedł czas na rację żywnościową „R”. Tutaj nie
było dużo filozofii w układaniu, był natomiast w eksponatach. Początkowo użyłem
do testów standardowej 300 gramowej puszki z mielonką, jednakże trapiło
człowieka to, że na rysunku, jak i zdjęciach z epoki mają one inny kształt.
Niemniej, współczesne konserwy mieszczą się do sakw i mogą wejść na wyposażenie
rekonstruktorów (tutaj jak i cała Grupa serdecznie polecamy konserwy Armpolu –
kaszanka – pychota!). Jednakże chcąc jak najbardziej zbliżyć się do oryginału
trzeba było znaleźć coś innego. I tutaj z pomocą przyszedł kolega Paweł
Janicki, polecając puszki z fasolą, kukurydzą i innymi produktami od „Śpiewającej
Zielonej Kulki” – i to był strzał, jeśli nie w 10 to na pewno w 9,5. Obok
puszki swoje miejsce znalazł woreczek z sucharami o wymiarach 10x10cm, a gdzieś
pomiędzy nimi woreczki z solą i kawą konserwową.
Ostatnią warstwę stanowiły przybory toaletowe owinięte w
ręcznik. Tutaj trzeba było jedynie dobrze ułożyć rzeczy w ręczniku, czyli tak
by maszynka do golenia czy szczoteczka nie wypadały w poprzek sakwy, gdyż zamknięcie jej wtedy byłoby znacznie
utrudnione.
Na koniec pozostało troszkę luzu. Rotmistrz Ksyk z 9 Pułku
Ułanów Małopolskich wspominał, że żołnierze wozili w sakwie dodatkowo furażerki
i faktycznie, złożony w pół pieróg by się zmieścił. A pod niego można włożyć jakąś słodką przekąskę!
W sakwie lewej warstwy układały się następująco:
Wypełnienie sakwy lewej |
I. Pasta do butów (1), przybory naprawkowe (2), olejarka i przybory do
czyszczenia broni (3)
II. Menażka z chlebem (4), Szczotki do czyszczenia butów i munduru (5)
III. Szczotka i zgrzebło końskie (6), karmiak (7)
Zdecydowanie trudniejsza do spakowania sakwa, czego powodem
jest mała „ściśliwość” i elastyczność
pakowanych przedmiotów. O ile bieliznę można złożyć na parę sposobów, tak
pudełko z pastą do butów, czy menażka raczej nie współpracuje w kwestii zmiany
kształtu.
Pierwszą warstwę stanowi pasta do butów, przybory do
czyszczenia broni w woreczku i zestaw naprawkowy czyli tak zwana guzikówka. Od
razu widać, że pomiędzy poszczególnymi rzeczami jest sporo luźnego miejsca –
jest to znamienne w tej sakwie.
Optymalne wg. mnie ułożenie drugiej warstwy w lewej sakwie |
Kolejna do środka wpada menażka z chlebem oraz szczotki do
czyszczenia butów i munduru. Tutaj mój pakunek odbiega trochę od
regulaminowego. Po pierwsze nie posiadam zgodnego z warunkami technicznymi woreczka na szczotki, składającego się z dwóch komór – jedną na szczotki do
obuwia i drugiej – na szczotkę mundurową. Zamiast tego szczotki do butów przewożone
są w woreczku, w celu uchronienia wnętrza sakwy i reszty przewożonych rzeczy od
ubrudzenia pastą, a szczotka mundurowa wciśnięta w wolne miejsce, między
woreczkiem a menażką.
Przy próbie pakowania regulaminowo pojawiał się problem przy
ostatniej warstwie. Oczywiście czynników może być kilka – najbardziej dla mnie
prawdopodobny, po wyeliminowaniu dzięki Łukaszowi Karmowskiemu niewymiarowych
sakw jest obroczniak ze zbyt grubego materiału – niemniej, przy położeniu na
menażkę szczotek, a na nie złożonego obroczniaka sakwa nie chciała się dopiąć,
bez ryzyka uszkodzenia jej, a poza tym była mocno zdefasonowana z racji wolnego
miejsca między menażką, a przednią ścianą sakwy. Aby upchnąć wszystko i
poprawić ogólny wygląd pakunku postanowiłem robić to w następującej kolejności:
1. Spodnia warstwa bez zmian
2. Najpierw do sakwy wkładałem menażkę, z położonym na przedniej ścianie,
złożonym obroczniakiem, tak by wypełnił on przestrzeń między menażką a ścianą
sakwy
3. Szczotka i zgrzebło
Tak zapakowana sakwa pomieściła cały regulaminowy sprzęt, a
również nie deformowała się od pustych miejsc.
Szczotka wykonana przez masztalerza z SO Gniezno w zestawieniu z oryginalnym zgrzebłem z kolekcji Pawła Janickiego |
Przy okazji na koniec pochwalę się ciekawostką jaką jest
używana przeze mnie szczotka. Egzemplarz ten został zakupiony przez mojego ojca
na początku lat ’90 ubiegłego wieku w Państwowym Stadzie Ogierów w Gnieźnie.
Rodzice jeździli tam na obozy studenckie organizowane przez Toruński SKJ.
Szczotka została wykonana ręcznie przez jednego z masztalerzy, z włosów
ogierów, które były w stadzie. Pomijając misterną robotę w doborze odpowiednich
kolorów, tak, by układały się w owalne wzory, szczotka ma inny, olbrzymi atut –
jest łudząco podobna do przedwojennych! W sumie nic w tym dziwnego, w państwowych
stadninach i stadach po wojnie pracowało wielu przedwojennych kawalerzystów – jako
koniuszowie czy masztalerze, a nawet
dyrektorzy i to dzięki nim i ich wiedzy
przekazywanej kolejnym pokoleniom pracowników mogę dziś się cieszyć takim
gadżetem.Oryginalne zgrzebło i szczotki z kolekcji Muzeum Uzbrojenia Wielkopolskiego Muzeum Narodowego w Poznaniu fot. M. Rusinowski |
Chciałbym jakoś zręcznie spiąć, niczym sakwy ten artykuł i
ciężko coś powiedzieć. Na pewno w jukach buława marszałkowska się nie mieści,
serca do nich chować nie próbuję, bo jak by się miało i z koniem i dziewczyną
pomieścić? Chyba pozostaje wozić wina dzbanki i zbierać doń zegarki – a na
pewno wiele wspomnień z rajdów, imprez i zawodów!
Kawalerzystą nie jestem, w siodle nie siedziałam już ładnych parę lat i właściwie wartości praktycznej ten artykuł nie ma dla mnie żadnej. A jednak przeczytałam go z wielką ciekawością. To wspaniałe, że komuś się chce to wszystko tak pieczołowicie odtwarzać.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam na mojego bloga: tropem-hubala.blogspot.com
lub na profil na fb: Tropem Hubala.
Pozdrawiam!
Dziękuję za miłe słowo! A co do powrotu w siodło - chyba czas najwyższy! ;)
UsuńŚwietny artykuł! Od niedawna jeżdżę konno i pomimo tego że na reko pewnie dalej będę pędził niemca z buta, chłonę takie informacje jak gąbka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki! Na wszystko przyjdzie czas ;) zawsze jeszcze jest opcja gonić Niemca z gąsienicy lub opony - jak Cię nogi będą bolały to daj znać ;)
Usuń